Kadencja mającego bizantyjski rozmach Josepa Bartomeu doprowadziła Barcelonę na skraj przepaści. Joan Laporta w spadku po swoim skompromitowanym poprzedniku dostał m.in. dług przekraczający miliard euro.
Duma Katalonii stanęła na krawędzi, tymczasem nowy prezydent krzyknął: "Naprzód!". Laporta uznał, że najlepszym sposobem na dźwignięcie Barcy z kryzysu ekonomicznego i sportowego, będzie "ucieczka do przodu".
W Hiszpanii na Katalończyków mówią pogardliwie "Polacos", ale to tylko zbieg okoliczności, że latem Laporta działał jak polski szlachcic. W imię zasady "zastaw się, a postaw się" wyprzedał rodowe srebra, a te rozpaczliwe ruchy nazwał szumnie "dźwigniami finansowymi".
Pozyskane w ten sposób środki niemal w całości zainwestował w próbę odbudowy sportowej wielkości. Barcelona przed sezonem wydała na transfery ponad 150 mln euro - najwięcej na Starym Kontynencie. Blisko jedną trzecią tej kwoty pochłonęło sprowadzenie Roberta Lewandowskiego. Ponadto dzięki tym zabiegom klub mógł sprostać restrykcyjnym wymogom La Ligi ws. wydatków na pensje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
Laporta zaryzykował, by Barcelona odzyskała dawny blask i przypomniała sobie, jak smakuje zdobycie mistrzostwa Hiszpanii i triumf w Lidze Mistrzów. Na oba te sukcesy czeka najdłużej w XXI wieku - odpowiednio cztery i siedem lat. Dla kibiców Dumy Katalonii to jak wieczność.
Owszem, w La Lidze Barca nie ma sobie równych, ale z Champions League znów, jak w poprzednim sezonie, odpadła już po fazie grupowej. Laporta przed sezonem wyhaftował na sztandarze hasło: "Sukces albo śmierć". Motywacyjne motto staje się samospełniającą się przepowiednią.
Na Camp Nou tak mocno uwierzyli w swoje odrodzenie, że przy planowaniu budżetu założono wpływy za awans co najmniej do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. UEFA wycenia ten wynik na 20,2 mln euro, nie licząc fazy grupowej.
W tej Barca zarobiła 22,14 mln euro, ale przedwczesne pożegnanie z Champions League wyrwało w budżecie dziurę niemal identycznej wielkości. Liga Europy, do której Barcelona "spadła" na wiosnę, to rozgrywki drugiej kategorii nie tylko pod względem prestiżu, ale też finansowym.
W Lidze Mistrzów wiosną do podniesienia z boiska jest 68,2 mln euro - tyle zarobi triumfator rozgrywek. Tymczasem wygranie całej Ligi Europy wycenione jest na 19,5 mln euro - mniej niż zakładał europejski plan minimum Barcelony na ten sezon.
Zamiast wpisanych w budżet 20,2 mln euro Barcelona jest na razie pewna tylko 0,5 mln euro - za udział w 1/16 finału Europa League. Dla porównania, samo wyjście z grupy Ligi Mistrzów było warte 9,1 mln euro więcej.
W tej chwili z przewidzianych zysków Barcelonie brakuje aż 19,7 mln euro. Owszem, triumf w Lidze Europy, pozwoli podsypać dziurę budżetową, ale by tak się stało, Barca musi przejść zwycięsko przez trzy dwumecze i jeszcze wygrać finał.
Tymczasem już na pierwszej przeszkodzie napotkała spore problemy. W pierwszym spotkaniu z Manchesterem United (2:2) urwała się ze stryczka, a przed rewanżem na Old Trafford nie jest stawiana w roli faworyta. Jej szybkie odpadnięcie z Ligi Europy nie będzie żadną sensacją, ale będzie oznaczało katastrofę.
Jeśli Czerwone Diabły przerwą przygodę Barcelony z rozgrywkami UEFA w sezonie 2022/23, zepchną ją w piekielną otchłań, na krawędzi której balansowała w ostatnich kilkunastu miesiącach.
W budżecie Barcy zabraknie blisko 20 mln euro - to mniej więcej roczna pensja Roberta Lewandowskiego. A na uruchomienie kolejnych "dźwigni", czyli dalszą wyprzedaż majątku klubu, socios mogą się już nie zgodzić. Inaczej na klub spojrzą też finansujące jego zachcianki banki. Więcej TUTAJ.
Rewanżowy mecz 1/16 Ligi Europy Manchester United - FC Barcelona w czwartek o godz. 21:00. Transmisja w Viaplay. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.