Grał w Polsce pięć lat. Jest gotowy iść na front

- Jestem gotowy walczyć z bronią w ręku - mówi Ołeksij Dytiatjew, który po pięciu latach gry w Polsce wrócił do Ukrainy. Zawodnik komentuje bójkę innego zespołu z rosyjskimi piłkarzami i tłumaczy, dlaczego ściągnął ich flagę z hotelowego masztu.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Ołeksij Dytiatjew ściąga rosyjską flagę Twitter / Na zdjęciu: Ołeksij Dytiatjew ściąga rosyjską flagę
Ołeksij Dytiatjew był piłkarzem Cracovii i Puszczy Niepołomice. W naszej ekstraklasie rozegrał 75 meczów, zdobył Puchar Polski i Superpuchar. Jesień spędził w kazachskim FK Aksu i wrócił na Ukrainę w tym roku - jest zawodnikiem FC Lwów.

- Syreny wyją prawie codziennie - opowiada nam. - W ciągu dnia funkcjonujemy normalnie, a kiedy słychać alarm, po prostu się chowamy - tłumaczy. - Na odległość, z Polski, inaczej odczuwałem wojnę. Teraz dosłownie ma to wpływ na moje życie - kontynuuje. - W mieście często nie ma prądu. Przez kilkanaście godzin potrafi być kompletnie ciemno na ulicach i świecimy latarkami. Dookoła stoją patrole, wojsko. Ale byłem na to przygotowany, nie przeżyłem szoku - opowiada piłkarz.

Nie mógł na to patrzeć

Zawodnik wyjechał do Ukrainy z rodziną - żoną i córką. - Czy się bałem? Nigdy. Bardziej rodzina zastanawiała się, czy to dobry pomysł, bo ja już nie będę miał możliwości wyjechania z Ukrainy - mówi. - Żona może jeździć do Polski, ja nie. Trwa wojna, wiadomo, nie wypuszczają mężczyzn z kraju. Wyjątkiem było tylko zgrupowanie mojego klubu w Turcji, ale każdy oczywiście musiał wrócić - wyjaśnia zawodnik.

W Turcji Ołeksij Dytiatjew opuścił flagę Rosji z masztu przed hotelem. Nagranie wideo zamieścił w swoich mediach społecznościowych.

- Moje miasto jest okupowane, oni nas mordują, a ta "szmata" tam wisiała. Nie mogłem na to patrzeć - nie kryje złości. - Powiem wprost: "wk...wia" mnie to, że oni przyjeżdżają do Turcji, piją, bawią się, wypoczywają, a ich rodacy nas mordują. Mieszkali w tym samym hotelu, a my musieliśmy na to patrzeć z chłopakami z drużyny... Wszyscy w zespole szału dostawali - komentuje Dytiatjew.

- To był spontaniczny pomysł. Później "Rusaki" wypisywali na moim Instagramie, że "zabiją mnie i moją rodzinę" - wyjawia. - Cieszę się, że ściągnęliśmy ich flagę i ją wyrzuciliśmy. Wszyscy muszą wytykać ten naród palcami, żeby coś w końcu zrozumieli. Niech się przynajmniej wstydzą - opowiada piłkarz.

Bójka piłkarzy

W innym tureckim hotelu doszło do bójki zawodników ukraińskiego FK Mynaj z rosyjskim zespołem Szynnik Jarosław. Rosjanie zmienili hotel. Dytiatjew rozmawiał na ten temat z kolegami z FK Mynaj.

- Zaczęło się od tego, że jeden z Szynnika wymiotował w toalecie. Sprzątaczka zwróciła się do niego w tureckim języku, a on wrzasnął: "Gadaj po rosyjsku!". Któryś z ukraińskich chłopaków to usłyszał, dał mu w ryj i poszło - opowiada Dytiatjew.

Rosyjskie media informowały o prowokacji Ukraińców, którzy "mieli zmuszać ich kapitana do zaśpiewania ukraińskiego hymny".

Gotowy do walki

Dytiatjew cały czas angażuje się w pomoc wojsku. Jeszcze w Polsce pomagał zaopatrzać armię w potrzebny sprzęt - między innymi hełmy, kamizelki, noże i przekazywał wszystko na granicę. Piłkarz załatwiał też swoim rodakom noclegi, głównie w Krakowie. Szukał mieszkań, robił za tłumacza i organizował przewozy.

Jak twierdzi, liczy się z tym, że on też stanie do walki. - Musimy się bronić, ludzi ubywa, więc jestem gotowy na to, że wkrótce i ja będę biegał z bronią w ręku - mówi Ołeksij Dytiatjew.

Zawodnik cieszy się, że wrócił do kraju. - To mój dom, dobrze jest znowu znaleźć się na ukraińskiej ziemi - kontynuuje. - Żyjemy z rodziną z dnia na dzień, bez planów. Rozgrywki ligowe zaczynamy za tydzień. Szczęście, że mamy w ogóle możliwość grania meczów. Dziękuje wojsku, że nam to umożliwiają dzielnie broniąc kraju - kończy były zawodnik Cracovii i Puszczy Niepołomice.

Z budowy na galę z Leo Messim. Marcin Oleksy pytał o jedno: Będę żył?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×