Wrocławianie wszystkie gole stracili w pierwszej części spotkania. W 20. minucie Michała Szromnika pokonał Kasjan Lipkowski, w 21. Michał Borecki, a w 44. Mateusz Gawlik.
- Tak obsranego swojego zespołu jeszcze nie widziałem. Obsraliśmy zbroję i wyszło jak wyszło. 3:0 to wstyd roku, musimy ten wynik wziąć na klatę. Dopiero w drugiej połowie dokonaliśmy jakichś zmian, ale biliśmy głowa w mur. To, co się stało, jest niewytłmaczalne - grzmiał na pomeczowej konferencji prasowej trener WKS-u, Ivan Djurdjević.
A to nie był koniec samobiczowania szkoleniowca wrocławian. Wszak to oni byli faworytami tego spotkania.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony
- Wiedzieliśmy, że drużyna z Kalisza pokonała już rywali z ekstraklasy i nie mogliśmy pozwolić sobie na żadne zlekceważenie. Tę porażkę trzeba będzie przekuć w coś pozytywnego. Aktualnie jest mi wstyd i słowo "przepraszam" to za mało. Gratulacje dla KKS-u. Pozostaje mi życzyć im powodzenia w półfinale - dodał.
Kluczowa dla losów całego spotkania była postawa Śląska w pierwszych 45 minutach. Zielono-biało-czerwoni byli pasywni w ataku i mało tworzyli klarownych sytuacji pod bramką drugoligowca.
- Każdy mecz ma swoją historię. Zaczęliśmy nerwowo, byliśmy spóźnieni i przegrywaliśmy większość pojedynków. Te dwie szybkie stracone bramki były tego efektem. Nasza drużyna nie była odpowiednio skoncentrowana. W przerwie wszyscy poważnie porozmawialiśmy, nie chcieliśmy się poddawać, ale nie byliśmy w stanie odrobić wyniku.
Djurdjević nazwał ten mecz "najsłabszym za jego kadencji". Teraz Śląsk może skupić się już tylko na grze w PKO Ekstraklasie. W niedzielę drużynę czeka wyjazdowe starcie z Cracovią.
Z Kalisza - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: Wymagające dni Rakowa. Papszun nie wyklucza zmian