Jakub Kiwior przeszedł w styczniu ze Spezii Calcio do Arsenalu, co było sporym zaskoczeniem. "Kanonierzy" zapłacili za 23-latka aż 25 milionów euro. Ten związał się z angielskim klubem kontraktem obowiązującym aż do 2028 roku.
Od tamtej pory przestał jednak regularnie grać. Otrzymał swoją szansę, ale w meczu drugiej drużyny. Może się to okazać problemem dla reprezentacji Polski.
- Dla samego piłkarza to coś bardzo dobrego - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty selekcjoner Fernando Santos (cała rozmowa do przeczytania TUTAJ).
- Będzie miał tam świetnych partnerów do gry, a zarazem konkurentów. Indywidualnie więc bardzo na tym skorzysta, podciągnie się, za jakiś czas stanie się lepszym piłkarzem. Przy takich transferach zawodnik z reguły trafia też na świetnego trenera, bo tacy są często w wielkich klubach - dodał Portugalczyk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol w Meksyku! Stadiony świata
Santos przyznał, że w przypadku Kiwiora niebagatelne znaczenie miały także względy ekonomiczne. Trudno bowiem - jego zdaniem - odmówić ofercie na 25 mln euro.
- Dla Kiwiora to świetny transfer, ale dla reprezentacji, tu i teraz, już mniej. Bo zawodnik w poprzednim klubie grał, a teraz wypadł z rytmu meczowego. A w kadrze, jak mówiłem, trudno taki rytm przywrócić, bo nie ma kiedy, nie masz już meczów towarzyskich. W takiej sytuacji są więc plusy i minusy - zakończył Santos.
Przypomnijmy, że już w marcu Biało-Czerwoni rozegrają dwa mecze eliminacji do Euro 2024. 24 zmierzą się na wyjeździe z Czechami, a trzy dni później u siebie z Albanią.
Czytaj także:
- Taka jest prawda o Barcelonie Xaviego. Nie chodzi o Lewandowskiego
- "Szaleje". "Zwariował". Gikiewicz na czołówkach niemieckich mediów