Nawet Messiemu grożą śmiercią. W Argentynie nie ma już świętości

Getty Images / Nick Potts/PA Images oraz Archiwum prywatne/Magdalena Lisińska / Na grafice: Lionel Messi oraz Magdalena Lisińska
Getty Images / Nick Potts/PA Images oraz Archiwum prywatne/Magdalena Lisińska / Na grafice: Lionel Messi oraz Magdalena Lisińska

"Messi, czekamy na ciebie" - kartkę z taką treścią zostawili bandyci, którzy kilka dni temu ostrzelali w Rosario sklep rodziny piłkarza. Nasza ekspertka od Argentyny tłumaczy, jakie mogło być znaczenie tej wiadomości.

Była godzina 2.00 w nocy. 2 marca, Rosario, Argentyna. Dwóch mężczyzn podjechało pod sklep należący do rodziny żony Lionela Messiego. Wyciągają broń i strzelają 14 razy. Na miejscu ataku zostawiają wiadomość dla  najwybitniejszego piłkarza w historii. "Messi, czekamy na ciebie, Javkin (prezydent miasta - przyp. red.) to przemytnik narkotyków. Nie ochroni cię".

Jedno zabójstwo dziennie

Kilka dni później, przy innej ulicy Rosario wraz z dwoma 13-letnimi kuzynami i dwulatkiem stoi Maximo Jerez. Ma zaledwie 12 lat. Nagle podjeżdża samochód. Napastnicy strzelają do dzieci. Wszystkim udaje się przeżyć, wszystkim z wyjątkiem Maximo Jereza, który jest jednak tylko kolejną ofiarą. Przypadkową ofiarą wojny przestępców.  

Tak wygląda codzienność Rosario - półtoramilionowego miasta. Na tle reszty Ameryki Łacińskiej Argentyna to względnie bezpieczny kraj. Ale Rosario, skąd właśnie pochodzi najlepszy piłkarz świta, to symbol przestępczości zorganizowanej w tym państwie. W tym roku średnio zabijana jest tam jedna osoba dziennie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol w Meksyku! Stadiony świata

- Śmierć przypadkowej osoby nie jest w Rosario czymś niespotykanym - tłumaczy nam dr Magdalena Lisińska, wykładowczyni Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspertka ds. przestępczości zorganizowanej oraz Argentyny. - Jednak większość ataków nie ma na celu zabicia przypadkowych ludzi. W założeniu akty przemocy wymierzone są w konkretne osoby ze świata przestępczego - dodaje.

- Większość zabójstw w Rosario ma miejsce na ulicach. 70 proc. sytuacji wygląda tak, że ktoś do kogoś podjeżdża i po prostu strzela, najczęściej w nocy na ulicy - opisuje ekspertka.

Jak często dzieje się tak, że ofiarą zostaje osoba niezamieszana w świat przestępczy? Według Lisińskiej, są to bardzo częste przypadki. Mówi, że tylko w 2022 roku dwa na trzy zabójstwa w Rosario wynikały z powiązań ze światem przestępczym. - Mimo to można oczywiście zostać zastrzelonym przypadkowo, bo zostało się z kimś pomylonym lub trafiła się zbłąkana kula - przyznaje.

A dlaczego właśnie to miasto na tle stosunkowo spokojnej Argentyny jest tym miejscem, w którym grupy przestępcze niemal w niektórych dzielnicach przejęły władze?

- Rosario jest położone w specyficznym miejscu, na szlaku między Boliwią a Paragwajem. To bardzo istotne dla handlu narkotykami, z Paragwaju przemyca się marihuanę, przez Boliwię z Kolumbii dociera kokaina. Kontrolowanie Rosario jest bardzo lukratywne z punktu widzenia przestępców - ocenia nasza rozmówczyni.

W Rosario rządzi od wielu lat Los Monos. I mimo wsadzenia większości ich liderów za kratki, ta grupa trzęsie miastem. I się rozrasta. Niemal 100 proc. inflacji, nieufność wobec państwa i brak perspektyw pchają młodych ludzi w objęcia przestępców. Pojawiają się nowe grupy, które opanowują miasto.

Barras bravas sieją postrach

Swoje dokładają też kibice piłkarscy. W Argentynie mamy do czynienia z unikatowym fenomenem - barras bravas. Każdy szanujący się klub ma swoje. To grupy kibicowskie, które często są po uszy umoczone w działaniach przestępczych. A w Rosario działają dwie "zasłużone" ekipy: Rosario Central i Newell's Old Boys.

- Barras powstały w latach 20. XX w. jako grupy kibicowskie, z czasem zaczęły zyskiwać coraz szerszy nieformalny wpływ na poczynania klubu. Liderzy barras otrzymywali procent od transferów piłkarskich, kontrolowali miejsca parkingowe wokół stadionów, a prezesi klubów gwarantowali im przywileje drobnego handlu w trakcie meczów w zamian za gwarancje bezpieczeństwa. Do tej pory barras bravas często działają w klubach jako płatna ochrona - twierdzi Lisińska.

Z biegiem czasu, licząc na większe zyski, barras bravas zaczęły współpracować z gangami, same po części się nimi stając. Przynajmniej jeśli chodzi o handel narkotykami.

- Można je porównać do grup Hooligans w Anglii przed pacyfikacją albo do brutalnych ultrasów we Włoszech. Trudno znajdować analogię do polskich realiów. W Polsce bardzo rzadko mamy do czynienia z przemocą na samych stadionach, a ustawki kiboli urządzane są raczej poza boiskiem. W Argentynie natomiast często ludzie giną podczas meczów. Co więcej, w porównaniu do Polski, argentyńscy barras mają dużo szersze powiązania z władzą i politykami. Problem w Argentynie jest niestety dużo bardziej rozwinięty - opisuje ekspertka.

Jednak to nie kibice piłkarscy są główną grupą podejrzaną o zabójstwa. - Barras bravas co do zasady nie mordują ludzi. Grupy przestępcze mają w swoich szeregach specjalne osoby zajmujące się zabijaniem, znane jako sicarios. Nie można oczywiście wykluczać, że wśród sicarios operujących w Rosario nie ma kibiców piłkarskich - piłka jest przecież popularnym sportem. Nie oznacza to jednak, że gang bezpośrednio wynajmuje kibiców do mordowania ludzi - tłumaczy rozmówczyni.

- Barras bravas nie działają w świecie przestępczym jako samodzielne podmioty. W zasadzie głównym aspektem ich nielegalnej działalności jest handel narkotykami. Natomiast przez swoją obecność na stadionach pomagają oni gangom dotrzeć do wielkiej grupy odbiorców - dodaje.

Messi w niebezpieczeństwie?

Co jednak do tych wszystkich grup ma postać Lionela Messiego? Po mundialu w kraju zyskał status niemal świętego. Celowanie w jednego z najbardziej lubianych Argentyńczyków mogłoby się wydawać nielogiczne. Dlaczego zaatakowani zostali jego bliscy?

- Atak na sklep rodziny Messiego nie oznacza, że ktoś chce go zabić - twierdzi ekspertka. - Messi wciąż jest w Argentynie ikoniczną postacią, drugim Maradoną. Osoby stojące za atakiem na sklep wykorzystały go tylko do przyciągnięcia uwagi - mówi Lisińska.

- To najbardziej znany Argentyńczyk pochodzący z tego miasta. Sam fakt ataku, a zwłaszcza kartka z groźbami, po prostu przyciąga uwagę. I to było głównym celem, przez co wiadomość obiegła cały świat - tłumaczy ekspertka.

A jest to wiadomość wysłana do Pablo Javkina. To burmistrz Rosario od 2019 roku. To właśnie jego nazwisko przewinęło się w wiadomości przestępców do Messiego. Polityk swoją kampanię wyborczą prowadził pod hasłem walki z przestępczością zorganizowaną. I cały czas podnosi to w mediach, prosząc o pomoc prezydenta kraju.

Pojawiło się już wiele teorii spiskowych co do samego ataku na rodzinę Messiego. Jedni twierdzą, że było to na rękę Javkinowi, bo zyskał w sondażach. - Nie ma też żadnych dowodów wskazujących na zaangażowanie Javkina w przestępczość zorganizowaną. Ale biorąc pod uwagę skalę korupcji w Argentynie, trudno o całkowitą pewność - kończy Lisińska.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Gwiazda Bayernu zakończy karierę. Ależ plany!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty