Zawodnicy Wisły Płock w pewnym momencie sezonu byli jedną z najlepszych drużyn w PKO Ekstraklasie. Nafciarze w pierwszych kolejkach bieżącej kampanii punktowali i grali w niesamowity sposób, co dało ich kibicom nadzieję na osiągnięcie czegoś wyjątkowego pod koniec rozgrywek.
Jednak rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te plany i obecnie zawodnicy Pavola Stano zajmują miejsce w środku stawki. Taki obrót spraw jest spowodowany ich słabą postawą na początku rundy jesiennej. Nafciarze przegrali pięć pierwszych meczów po przerwie w rozgrywkach.
Gdyby taka zła passa jeszcze trochę potrwała, Wisła mogłaby się włączyć do walki o utrzymanie. Jednak 8 marca przyszło przełamanie. Wtedy Nafciarze wygrali zaległy mecz z Wartą Poznań i zaczęli zdobywać punkty. Teraz kontynuują zbieranie "oczek" i w Zabrzu są na dobrej drodze, aby dopisać kolejne.
Pierwsza połowa starcia z Górnikiem Zabrze była bardzo nietypowa. Zabrzanie atakowali przez praktycznie całe 45 minut, a Wisła Płock zdobywała bramki. Najpierw w 17. minucie bramkę z rzutu wolnego zdobył Mateusz Szwoch, a potem drugie trafienie w doliczonym czasie zanotował Dawid Kocyła.
Jednak wydaje się, że prowadzenie Nafciarzy bardziej było zasługą ich rywali. Zawodnicy Górnika mieli mnóstwo sytuacji, które jednak psuli w totalnie niewytłumaczalny sposób. Dodatkowo popełniali proste błędy w grze defensywnej, czym ułatwiali zadanie swoim przeciwnikom.
Czytaj też:
Ekspert wskazuje słabe punkty Fiorentiny
Sergio Busquets rozchwytywany. Chce go pięć klubów
ZOBACZ WIDEO: "To nie jest tak, że się mądrzę". Robert Lewandowski mówi o swojej roli w Barcelonie