[b]
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Jak pan ocenia powołania?[/b]
Marek Koźmiński, były reprezentant Polski i były wiceprezes PZPN: Ja bym Grzegorza Krychowiaka chciał w reprezentacji.
Jego brak w kadrze jest zaskoczeniem?
Zaskoczeniem nie. Można się było spodziewać takiej decyzji. Może i Grzegorz jest wolniejszy niż kiedyś, ale przy obecnych problemach zdrowotnych reprezentacji na pewno by się przydał. Nie twierdzę, że miałby grać w pierwszym składzie. Żeby było jasne - rozumiem też brak powołania Krychowiaka, ta decyzja w jakimś stopniu się broni i nie będę krytykował Fernando Santosa. Ale uważam też, że Grzegorz "był pod ręką", stał się trochę kozłem ofiarnym. Płaci za całe zamieszania, jakie powstało ostatnio w reprezentacji. Szkoda mi go, bo jest dobrym piłkarzem i człowiekiem, dobrym duchem kadry.
Nie ma też innego lidera drużyny - Kamila Glika, który leczy kontuzję.
Boję się, że mogą być z tego kłopoty. Jakub Kiwior poszedł do wielkiego klubu, ale gra mało. Jan Bednarek od dłuższego czasu jest w nie najlepszej dyspozycji. Bednarek dobrze się prezentował w obronie kadry, ale z Glikiem, bo to Kamil był fundamentem. Bartek Bereszyński też nie gra na co dzień, choć akurat o jego formę się nie boję.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: stadiony świata. Ten film można oglądać bez końca
Dodatkowe powołanie dostał Bartosz Salamon.
Bartek dopiero wraca do formy, choć już naprawdę nieźle się prezentuje. Ale generalnie sytuacja w obronie reprezentacji wygląda słabo. Trener będzie sztukował.
Kogoś panu brakuje?
Może jeszcze Mateusza Klicha? W życiowej formie jest też napastnik Dawid Kownacki, ale za kogo: Krzyśka Piątka, Karola Świderskiego? To nie takie oczywiste. Generalnie powołania są logiczne, bronią się. "Kupuję” powrót Michała Karbownika i Kacpra Kozłowskiego. Mam nadzieję, że obaj "odpalą", to nie nowicjusze. Może Damian Szymański okaże się nową ostoją w miejsce Krychowiaka? I fajnie, gdyby Krystian Bielik stał się w końcu pełnoprawnym reprezentantem, a nie takim na pół gwizdka. Do tej pory wyglądało to tak, że po kilku meczach wypadał na wiele miesięcy.
W sztabie Santosa nie będzie polskiego trenera asystenta.
Jeżeli PZPN dogadywał kontrakt z taką osobowością jak Santos, to miał obowiązek załatwić trenera z Polski. Po to, by ktoś czerpał z wiedzy Santosa. Nie mówię o Grzegorzu Mielcarskim, który pełni inną rolę.
To wszystko od początku źle wyglądało. Z Łukaszem Piszczkiem należało porozmawiać przed podaniem informacji do mediów. Tomasza Kaczmarka wciskano na siłę. Z kolei z Grzegorza Mielcarskiego próbuje się na siłę zrobić współpracownika trenera. Powiedzmy to szczerze: to kierownik albo dyrektor kadry, nazwijmy jakoś jego stanowisko. Grzegorz to bardzo dobry menadżer zarządzający sportem.
Zastanawiam się, o co w tym wszystkim chodzi. Nie wykorzystujemy potencjału człowieka, za którego płacimy ogromne pieniądze. Za chwilę zostaniemy z niczym, jak ostatnio - gdy Paulo Sousa porzucił reprezentację. Prosty przykład: Adam Nawałka stał się tak dobrym trenerem również dzięki temu, że był w sztabie Leo Beenhakkera. W podręcznikach nie ma informacji, jak zachować się w momentach kryzysowych: kiedy szarpnąć, kiedy odpuścić. Żeby się tego dowiedzieć wystarczy być w szatni i po prostu patrzeć. Taka wiedza procentuje w przyszłości. Eh, trzeba było umieścić w sztabie kadry jednego, młodego polskiego trenera. Dla mnie PZPN zaprzepaścił ogromną szasnę.
To nie koniec problemów: czytał pan wywiad z bramkarzem Łukaszem Skorupskim w Onecie?
Sporo osób do mnie dzwoniło, bym jak najszybciej rzucił na to okiem. Niestety, czytałem to z ogromnym zażenowaniem.
Dlaczego?
Tego typu wywiadów nie powinno się udzielać. Na pewno Łukasz powiedział prawdę, ale jest takie powiedzenie: "Co w szatni, umiera w szatni". Trener Santos na pewno nie będzie zadowolony ze słów "Skorupa".
Skorupski opowiedział o wielu osobistych historiach, ale też sytuacji z premiami podczas mundialu w Katarze. Przypomnijmy, zawodnikom była obiecana przez premiera rządu duża suma za wyjście z grupy. Skorupski ujawnił, że były kłótnie o pieniądze, niektórzy zawodnicy z tego powodu nie rozmawiali ze sobą.
Do tego nawiązuję. Za drogę życiową należy się Łukaszowi szacunek, świetnie poukładał sobie sprawy osobiste. Ale zawsze myślałem, że dla niego ważna jest drużyna. Wyszło tak, jakby chciał na kogoś naskarżyć. Myślę, że to wszystko odbije się na drużynie.
Jeżeli się kłócili - OK, niech to robią we własnym gronie. Brakowało jeszcze, żeby Skorupski podał nazwiska, kto z kim nie gadał, kto głośniej krzyczał... Drużynę długo się buduje, a rozpierniczyć można ją w dwie minuty. Dla mnie ta kadra właśnie się rozsypuje. A co do Łukasza - szkoda go, bo to fajny, charakterny chłopak. Chyba uśpił swoją czujność.
Jak na jego słowa może zareagować drużyna?
Przeżyłem coś na podobną skalę w 2002 roku, przy okazji reklam zupek "Knorra" przed mundialem w Korei i Japonii. Chodziło o wynagrodzenie za reklamy, trochę się pokłóciliśmy, ale na dwa miesiące przed turniejem, nie w trakcie mistrzostw.
Łukasz swoimi wypowiedziami o premiach poważnie wciągnął do dyskusji kolegów z reprezentacji. Uwiarygodnił wszystko to, co pisało się o kadrze po mistrzostwach. Ośmieszył trenera, sztab kadry pracujący przy reprezentacji i kolegów z zespołu. Do niedawna odbieraną przez wszystkich grupę fajnych chłopaków przeistoczył w ekonomicznych krwiopijców.
Fernando Santos nie czekał. Zaczął od wstrząsu [OPINIA]
Negocjował premię z Morawieckim. Ujawnił kulisy afery