- Zaraz będą pytania, że Piotrek Polczak zawalił dwie bramki. To jest nieprawda. Oczywiście on był w końcowych sytuacjach przy zawodniku, ale gdyby przedtem nie było błędu taktycznego to prawdopodobnie do tej sytuacji by nie doszło - mówił na konferencji po meczu Czechy - Polska Stefan Majewski zanim ktokolwiek zdążył go o obrońcę Cracovii Kraków zapytać. Czyżby sam selekcjoner postanowił zgasić ogień zanim wybuchnie prawdziwy pożar?
Jak Polczak zagrał przeciwko Czechow widziała cała Polska. I nie tylko Polska. Według trenera Majewskiego nie zagrał on źle, ale pomimo tego od razu zaczął go bronić. Być może sam (tymczasowy) selekcjoner zauważył jego błędy. W pojedynku przeciwko Słowakom Polczak szansy już nie dostał - nie znalazło się dla niego nawet miejsce na ławce rezerwowych. O czymś to musi świadczyć. Zamiast defensora z drużyny z Krakowa w Chorzowie na placu gry pojawił się Jarosław Bieniuk. Wypadł lepiej niż Polczak, co akurat trudne się nie wydawało.
Dlaczego postanowiliśmy do antybohatera tygodnia nominować akurat Polczaka? A kogo zamiast niego? O Stefanie Majewskim można już książkę napisać. Większość kibiców za nim nie przepada, większość chce, aby na stanowisku selekcjonera kadry narodowej zastąpił go ktoś inny. Majewski, jako trener reprezentacji Polski, przegrał dwa mecze. Tego się jednak spodziewano.
Do antybohatera wybrać kogoś z PZPN-u? Jest tylko jedno miejsce, a tak potrzeba by było co najmniej kilku. Poza tym Polski Związek Piłki Nożnej to temat rzeka i poświęcać mu tylko skromnego antybohatera to zbyt mało. Panowie z PZPN-u jeszcze się o sobie na pewno sporo naczytają.
Jedynym rozsądnym posunięciem według nas było postawienie na Polczaka, który po meczu w Pradze musiał przełknąć bardzo gorzką pigułkę. Wydaje się, że prędko on nie zagra w podstawowym składzie naszej reprezentacji. W tym kraju jednak piłka nożna jest jednak nieprzewidywalna. Konia z rzędem temu, kto trafnie wytypuje to, co w naszym futbolu będzie się działo za miesiąc.