"Gra pozostawia dużo do życzenia". Ekspert czuje niedosyt po meczu Polski

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Polski
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Polski

W pewnym stopniu Polska zrehabilitowała się i pokonała Albanię 1:0. - Spodziewaliśmy się dobrych wyników i gry. Powiem uczciwie, że tej dobrej gry nie widziałem - mówił na gorąco po ostatnim gwizdku Paweł Golański, uczestnik Euro 2008.

Fernando Santos doczekał się premierowego zwycięstwa za swojej kadencji jako selekcjoner reprezentacji Polski. Po rozczarowującym starcie eliminacji Euro 2024, Biało-Czerwoni poradzili sobie z Albanią na PGE Narodowym. Autorem decydującego gola był Karol Świderski.

Podopieczni Santosa wypracowali sobie więcej klarownych sytuacji, lecz musieli zadowolić się jednobramkową przewagą. Paweł Golański w pomeczowej rozmowie z WP SportoweFakty podkreślił, że przed własną publicznością polski zespół nie grał przeciwko rywalowi z wysokiej półki.

- Na pewno gra pozostawia dużo do życzenia. Graliśmy z Albanią, więc to też - nie oszukujmy się - nie jest czołówka, natomiast myślę, że tak duże było obciążenie mentalne, jeśli chodzi o gatunek tego spotkania, że było widać, że nie byliśmy drużyną rozluźnioną, tylko byliśmy nastawieni na to, by wygrać. Styl w szatni był na drugim miejscu. Najważniejsze były trzy punkty i finalnie to osiągnęliśmy, ale na pewno jest dużo do poprawy, bo też za kadencji trenera Santosa spodziewaliśmy się dobrych wyników i gry. Powiem uczciwie, że tej dobrej gry nie widziałem - ocenił nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Krychowiak wróci do reprezentacji Polski? "Nie wykluczam tego"

- Widziałem zespół, który grał troszkę bojaźliwie, nie tak, jak powinien grać i na co stać tych piłkarzy. Ciągle będziemy mówić, że reprezentacja ma niezłych piłkarzy, tylko nie do końca są w stanie to pokazać w meczach o stawkę z takim przeciwnikiem jak Albania, oczywiście z całym szacunkiem do rywali - kontynuował.

Gospodarze zachowali czyste konto, choć Albańczycy mieli swoje okazje. Na wyróżnienie zasłużył także Świderski. Napastnik Charlotte FC pokazał się z dobrej strony i zapewnił Polsce pierwsze punkty w cyklu eliminacyjnym.

- Po raz kolejny Wojtek Szczęsny jest postacią między słupkami, gdzie broni wszystko to, co idzie w światło bramki. Musimy się cieszyć, bo trzy bardzo dobre interwencje, była pewność siebie z tyłu. Oczywiście na plus zawsze trzeba wskazać strzelca gola, więc Świderskiego, który znalazł się w bardzo dobrej pozycji, zdobył bramkę i dał nam trzy punkty - powiedział 14-krotny reprezentant Polski.

Jakub Kamiński miał swój udział przy jedynym golu. - Myślę, że momenty miał niezłe Kamiński, ale to też jest za mało. Tak jak Piotrek Zieliński, który ma fragmenty, gdzie potrafi fajnie przytrzymać piłkę i popędzić do przodu, ale od tego piłkarza myślę, że nie będziemy oczekiwać momentami, tylko stać go na to, żeby prowadził grę naszej reprezentacji. Tutaj nie było takich liderów grających ponad resztę zawodników. W defensywie był Salamon - został powołany w ostatniej chwili, początkowo nie był w kadrze, wyszedł w składzie i zagrał poprawny mecz. To też świadczy o tym, że ten chłopak daje sygnał, że jeżeli trener będzie go potrzebował, to może na niego liczyć - uważa ekspert.

Tym razem Santos zdecydował się na ustawienie z dwójką napastników. Gołym okiem było widać progres w grze reprezentacji Polski w porównaniu ze spotkaniem z Czechami (1:3). Dyrektor sportowy Korony Kielce ma obawy, czy będzie wyglądało to podobnie z mocniejszymi drużynami.

- Zdajemy sobie sprawę z tego, jaki to był rywal. Uważam, że tak, możemy grać dwoma napastnikami z każdym rywalem, może to być skuteczne i dobre rozwiązanie w naszej grupie. Z przeciwnikami z górnej półki nie do końca jestem o tym przekonany. Oczywiście zawsze powinno się patrzeć na siebie i później dobierać skład do przeciwnika. Musimy zdawać sobie sprawę, w jakim punkcie jesteśmy. Przyszedł nowy trener, ma swoją wizję i spostrzeżenia. Te dwa mecze na pewno dały mu bardzo dużo materiału poglądowego. Były to mecze eliminacyjne o stawkę, więc obciążenie było na pewno większe i trener Santos myślę, że będzie dokładnie analizował, na kogo może liczyć. Przy kolejnych powołaniach niektórzy gracze jednak się w naszej reprezentacji nie znajdą - przewiduje.

Selekcjoner miał ograniczony wybór przed wysłaniem powołań. - Widzieliśmy, że jest sporo kontuzji, utrudniło to zadanie, natomiast muszę powiedzieć, że jestem trochę rozczarowany tym dwumeczem. Mamy trzy punkty. Spodziewałem się, że będzie lepszy styl, ale nie robię z tego dramatu, tylko trzeba wyciągać wnioski i iść do przodu. Jest to początek eliminacji. Na papierze na pewno jesteśmy najlepszym zespołem i trzeba to udowadniać w każdym meczu - podkreślił były piłkarz.

Paweł Golański zadebiutował w narodowych barwach w 2006 roku, na samym początku kadencji Leo Beenhakkera. Ówczesny selekcjoner odważnie stawiał na piłkarzy występujących w rodzimych rozgrywkach i odkrył dla reprezentacji kilka nazwisk. Czy Santos powinien wybrać podobną drogę jak niegdyś Holender?

- Uważam, że nie ma co przywiązywać się do nazwisk. Jeżeli ktoś zasługuje na powołanie, to powinien je dostać. Nie chciałbym zamykać drogi piłkarzom z Ekstraklasy, bo jeśli ktoś się wyróżnia, to czemu ma nie dostać szansy gry? Przy lepszych piłkarzach taki zawodnik może wystrzelić. Pamiętamy doskonale, że Leo Beenhakker był pierwszym takim trenerem, który dawał piłkarzom szansę z polskiej ligi. Były nieoczywiste wybory i wielokrotnie ci piłkarze oddawali serce, walczyli do ostatniej kropli potu. Myślę, że to może być droga, którą Santos będzie powoli obierał. Jeżeli ktoś gra w dobrym klubie, prezentuje dobrą formę, powinien na reprezentację przyjeżdżać. Jeżeli ktoś ma uznane nazwisko, ale w klubie nie gra, to nie do końca jestem przekonany, czy taki piłkarz powinien być powoływany - zakończył Golański.

Czytaj także:
To największe wyzwanie Santosa. Nikt mu nie podołał (OPINIA)
Lewandowski zabrał głos po meczu. Nagle zaczął mówić o treningach

Komentarze (0)