Trener Cracovii nie wytrzymał. "Trzeba spytać pana Sylwestrzaka"

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: trener Jacek Zieliński
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: trener Jacek Zieliński

- Mogą mnie karać albo nie. Mówię co myślę. Czy podczas przerwy reprezentacyjnej zmieniły się przepisy? Nie jestem w stanie tego zrozumieć - grzmiał trener Jacek Zieliński po meczu Cracovii z Widzewem Łódź.

Na boisku padł remis 1:1. Cracovia prowadziła od 81. minuty, ale w doliczonym czasie gry Cornel Rapa sprokurował rzut karny i Widzew Łódź doprowadził do wyrównania. Trudno kwestionować decyzję sędziego Damiana Sylwestrzaka, bo faul był ewidentny, natomiast trener Jacek Zieliński po końcowym gwizdku miał sporo pretensji do arbitra.

- Gdybym miał wygłosić komentarz od serca, to podejrzewam, że byłbym za chwilę zawieszony, więc będę się lekko gryzł w język i ważył słowa - zaczął konferencję prasową szkoleniowiec Cracovii.

- Uważam, że rozegraliśmy bardzo dobre spotkanie i jak nigdy zasłużyliśmy na zwycięstwo. Dominowaliśmy, byliśmy zespołem lepszym. Dlaczego nie wygraliśmy? Po pierwsze popełniliśmy błąd, wpuszczając zawodników Widzewa w nasze pole karne. Po drugie parę decyzji pana Sylwestrzaka było wręcz niezrozumiałych - mówił Zieliński.

ZOBACZ WIDEO: Idą zmiany. "Santos nie będzie chciał się cofnąć"

O co dokładnie chodzi? W jego ocenie Cracovia zasłużyła na przynajmniej dwa rzuty karne w konfrontacji z Widzewem. Pierwszy w 32. minucie, kiedy to Mateusz Żyro kopnął piłkę i trafił w rękę Serafina Szotę. Drugi siedem minut później, gdy Jewhen Konoplanka przewrócił się w obrębie "szesnastki". Gwizdek - owszem - był, natomiast to Ukrainiec został ukarany żółtą kartką za symulkę.

- Oglądaliśmy na różne sposoby starcie Rapy z Czorbadżijskim i faul na Konoplance w pierwszej połowie, gdy dostał żółtą kartkę. Te zdarzenia niczym się nie różniły, natomiast decyzje były różne. Dlaczego? Nie wiem. Trzeba spytać pana Sylwestrzaka - pieklił się Zieliński.

- Może mi ktoś wytłumaczy dlaczego sędzia nie podyktował rzutu karnego za zagranie piłki ręką przez Szotę? Tłumaczenie w przerwie, że nie ma przewinienia, gdy zawodnik trafia kolegę z drużyny w rękę, to jest dla mnie kompromitacja. To jest błąd techniczny. Na szkoleniach sędziowie nas informowali, że w takich sytuacjach jest to zawsze rzut karny. Czy podczas przerwy reprezentacyjnej zmieniły się przepisy? Nie jestem w stanie tego zrozumieć - mówił.

- Oczywiście przemawia przeze mnie rozżalenie, złość, frustracja. Mamy też pretensje do siebie i nie jest tak, że za wynik winię sędziego, ale parę jego decyzji w życiu się nie obroni. Mogą mnie karać, nie karać. Mówię co myślę - podsumował doświadczony trener "Pasów".

CZYTAJ TAKŻE:
Ciekawy kierunek dla kadrowicza. "Ta kwota zadowoliłaby Lecha"
Surowa kara dla Lecha Poznań. UEFA nie miała litości

Źródło artykułu: WP SportoweFakty