FC Barcelona zremisowała dwa ostatnie mecze po 0:0 i jest coraz mocniej krytykowana.
Niedzielny występ przeciw Getafe CF był w wykonaniu lidera ligi hiszpańskiej (wciąż aż 11 punktów przewagi nad Realem Madryt) bardzo bezbarwny i gromy, jakie spadają na zespół, są zasłużone.
Niestety, w centrum problemów jest również Robert Lewandowski. Po świetnym początku sezonu Polak, zwłaszcza po mundialu, kompletnie nie może odnaleźć strzeleckiej formy, a jego gole w ostatnich meczach można policzyć na palcach jednej ręki (nawet tej drwala).
Co się dzieje? Być może to, co... przewidział, albo czego obawiał się sam Lewandowski.
Kiedy WP SportoweFakty robiły z nim wywiad tuż po prezentacji na Camp Nou, zapytaliśmy go między innymi o to, ile goli w pierwszym sezonie La Liga będzie go satysfakcjonowało.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bajeczny gol 17-latka z Legii
Lewandowski odpowiedział wtedy, że nie chodzi o liczbę bramek, a o to, żeby w jak najlepszej formie "przetrwać" ten bardzo specyficzny sezon. Specyficzny oczywiście dlatego, że przedzielony mistrzostwami świata w Katarze. "Lewy" tłumaczył nam wtedy, że trzeba tak "zarządzać" organizmem, aby nie wpaść w dołek po mundialu. Bo to jakby dwa sezony w jednym.
Niestety, te słowa w jakimś sensie okazały się profetyczne, choć oczywiście zwalanie "malejącej" liczby goli Lewandowskiego tylko na niego byłoby dużym uproszczeniem. Ci, którzy śledzą to, co się dzieje w Barcelonie, wiedzą, że Polakowi bardzo zaszkodziły kontuzje Pedriego i Dembele. "Lewy" zaczął "głodować" pod bramką, bo partnerzy nie "karmią" go należycie.
Odsiecz nadejdzie z Paryża
A czy to się może zmienić? Tak i wydaje się, że to jest niemal przesądzone. I wcale nie chodzi o to, że prędzej czy później Pedri i Dembele wrócą do gry. Chodzi o inny powrót, przez wielkie "P", jeden z największych powrotów w historii sportu. Tak, oczywiście, mam na myśli ponowną grę w Barcelonie Lionela Messiego.
Tak naprawdę, czytając i wsłuchując się w głosy zza kulis, sprawa wygląda na przesądzoną. To już nie jest pytanie, czy w przyszłym sezonie Leo wróci do Barcelony, ale jak to zrobić.
Oczywiście, chodzi o problemy finansowe Barcelony. Stąd kombinowanie, jak zorganizować ten powrót, aby zmieścić się w obecnych realiach ekonomicznych katalońskiego klubu. Ale determinacja (obu stron), aby do tego doszło, jest tak duża, że powrót jest bardzo realny.
A co to będzie oznaczało dla Lewandowskiego? Z jednej strony cena będzie wysoka, ale pod względem piłkarskim warto ją zapłacić. Minus jest taki, że Argentyńczyk naturalnie odbierze Polakowi status największej gwiazdy klubu. Miłość fanów Barcelony do Leo jest niezmierna, tutaj nie ma żadnych wątpliwości. To będzie nowy-stary król.
Ale Lewandowski ogromnie zyska na boisku. W ostatnich tygodniach rozmawiałem z ludźmi, którzy znają Barcelonę jak własną kieszeń. Jak choćby Joan Gaspart, który przepracował w tym klubie 25 lat jako wiceprezes i prezes. Jego zdaniem wielcy piłkarze się dogadają i współpraca Leo z Robertem będzie bardzo owocna.
Dzięki Messiemu 4-5 okazji więcej
A jeszcze konkretniej wyraził się Manuel Vasco, pierwszy trener Gaviego, wschodzącej gwiazdy Barcelony. - Obecność Messiego na boisku oznacza 4-5 okazji bramkowych więcej dla Lewandowskiego - powiedział mi wprost hiszpański trener.
I właśnie dlatego powrót Argentyńczyka jest według mnie wielką szansą Lewandowskiego. Nawet jeśli pod względem popularności i pozycji w klubie Leo usunie Roberta nieco w cień, to pomoże mu przywrócić bramkowy blask, który ostatnio w przypadku "Lewego" mocno przygasł.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Rozczarowanie po meczu Barcelony
"Piłka amatorska. Wielka krytyka Barcelony"