Nie miał łatwego popołudnia Raków Częstochowa. Oddał dwa celne strzały i finalnie pokonał Widzew Łódź 2:0, natomiast musiał się sporo napocić.
- Zwycięstwo było celem nadrzędnym, ale graliśmy u siebie i zależało nam na dobrym meczu. W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze, stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, ale wykorzystaliśmy tylko jedną. Druga połowa była trochę chaotyczna. Mieliśmy momenty, gdy przejmowaliśmy inicjatywę, potrafiliśmy utrzymać się przy piłce w trzeciej tercji, ale bez konkretów - powiedział trener Marek Papszun na konferencji prasowej.
Raków ma już osiem punktów przewagi nad drugą Legią Warszawa. - Jesteśmy na ostatniej prostej. Wszystko jest w naszych rękach i mam nadzieję, że sięgniemy po nasze cele i marzenia - dodał szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niecodzienne ogłoszenie szczęśliwej nowiny
Już w 20. minucie boisko opuścić musiał z powodu kontuzji Ivi Lopez. - Jeszcze nie ma diagnozy, więc trudno mi powiedzieć. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Wiem tyle, że jest to uraz mięśniowy. Jutro przejdzie badania i zobaczymy, co dalej. To dla nas bardzo ważny zawodnik i będziemy chcieli, by jak najszybciej wrócił do drużyny - przyznał trener Papszun.
Widzew może żałować przede wszystkim początkowej fazy spotkania. - Źle weszliśmy w mecz. Przez pierwsze kilkanaście minut graliśmy zbyt wolno, nie mogliśmy złapać swojego rytmu. W tym czasie Raków miał sporą przewagę. Po strzelonym golu byli agresywni, zdecydowani, ale później udało nam się opanować grę. Stworzyliśmy sobie dwie stuprocentowe sytuacje. Jeśli przyjeżdżasz na Raków, to musisz wykorzystywać je bezlitośnie. My tego nie zrobiliśmy. Wiedzieliśmy, że przyjeżdżamy na trudny teren, natomiast z perspektywy meczu stać nas było na lepszy wynik - powiedział po spotkaniu trener Janusz Niedźwiedź.
CZYTAJ TAKŻE:
Bramkarz Lechii grzmi. Pretensje do ofensywy i kibiców
W tym klubie może wylądować Michał Skóraś. Jest poważna oferta