W ostatnich miesiącach FC Barcelona stanęła w świetle medialnych jupiterów. Jednak nie ze względu na swoje wyniki sportowe, a oskarżenia, które wytoczono przeciwko katalońskiemu klubowi. Na łamach największych tytułów prasowych pojawiła się bowiem informacja, że "Blaugrana" mogła w przeszłości opłacać byłego już sędziego Jose Marię Enriqueza Negreirę.
Gigant zaprzeczył, lecz na tym nie poprzestał. Podczas konferencji prasowej Joan Laporta nie tylko zapewniał o niewinności swojego klubu, ale i także "wytoczył ciężkie działa", uderzając w sam Real Madryt. 60-latek nazwał "Los Blancos" drużyną reżimu.
- Real to klub faworyzowany przez decyzje sędziowskie. Przez dekady szefami komitetów zostawali byli socios lub byli dyrektorzy "Królewskich" - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Klich w nowej roli. Zobacz, jak sobie poradził
- Dołączenie do sprawy Realu Madryt, który mówi, że czuje się atakowany, to bezprecedensowy przykład cynizmu. Mam nadzieję, że ten proces ich zdemaskuje - dodał.
"Królewscy" odpowiedzieli na te słowa specjalnym filmem, umieszczonym w swoich mediach społecznościowych. Materiał skupia się na powiązaniach Barcelony z dyktatorem Francisco Franco.
"Los Blancos" wypomnieli "Blaugranie", że obdarowała go trzema medalami i mianowała honorowym członkiem klubu w 1965 roku. A sam Hiszpan trzykrotnie uratował giganta przed bankructwem.
Real zauważył także, że stadion "Barcy", czyli Camp Nou, otwarto w obecności jednego z najważniejszych ludzi generała. Mowa tutaj o Jose Ruizie.
Na końcu klipu wyświetlone zostały słowa prezydenta Santiago Bernabeu: "Kiedy słyszę, że Real Madryt był drużyną reżimu, mam ochotę nasr*ć na ojca osoby, która to mówi".
— Real Madrid C.F. (@realmadrid) April 17, 2023
Real Madryt odnalazł następcę Cristiano Ronaldo. Vinicius zachwyca świat
Klub Polaków potrzebuje magii Neapolu. Poznamy pierwszych półfinalistów Ligi Mistrzów