Juventus przepchnął awans do półfinału Ligi Europy. Sporting nie mógł uwierzyć

PAP / MIGUEL A. LOPES / Na zdjęciu: radość piłkarzy Juventusu FC
PAP / MIGUEL A. LOPES / Na zdjęciu: radość piłkarzy Juventusu FC

Sporting zremisował na własnym boisku z Juventusem 1:1 w rewanżowym meczu 1/4 finału Ligi Europy. Goście obronili jednobramkową zaliczkę z pierwszego spotkania i to oni grają dalej.

W Turynie mogą odetchnąć, bo to zdecydowanie nie był dobry mecz w wykonaniu Juventusu. Zespół prowadzony przez Massimiliano Allegrego miał spore problemy, w końcówce został zepchnięty do głębokiej defensywy, natomiast ostatecznie udało się przetrwać napór Sportingu i wywalczyć awans do półfinału.

Stojący w bramce Juventusu Wojciech Szczęsny nie miał dużo pracy. Bo choć Sporting przeważał, dłużej utrzymywał się przy piłce i sprawiał lepsze tzw. ogólne wrażenie, to klarownych sytuacji z tego nie było. Polak musiał raz wyciągnąć piłkę z siatki, gdy strzałem z rzutu karnego pokonał go Marcus Edwards. Oprócz tego popisał się kilkoma pewnymi interwencjami po uderzeniach z dystansu. Poza tym sprzyjało mu szczęście.

Gol Edwardsa był wyrównujący, bo wcześniej po rzucie rożnym przytomnie zachował się Adrien Rabiot, skorzystał z lekkiego zamieszania i strzałem z bliska pokonał Antonio Adana.

ZOBACZ WIDEO: Leo Messi wraca do Barcelony!? Co z Lewandowskim?

Przebieg spotkania determinował wynik z Turynu. Juventus miał jednobramkową zaliczkę i celowo spowalniał grę. Nie spieszył się, był cierpliwy. Sporadycznie akcje przenosiły się pod pole karne Sportingu, ale tak czy inaczej goście mogli, a może nawet powinni strzelić więcej goli. Doskonałą okazję zmarnował w drugiej połowie m.in. Dusan Vlahović, który nie trafił do pustej bramki z trzech metrów.

Gospodarze mogli się podobać, chociaż tylko do trzydziestego metra. Zawodnicy z przodu byli aktywni, szybcy, ruchliwi, wybiegani, sprawiali sporo problemów przyjezdnym. Ale im bliżej pola karnego, tym gorzej. Co oczywiście nie zmienia faktu, że Sporting spokojnie mógł doprowadzić do dogrywki. Raz po błędzie Danilo przed szansą stanął Ricardo Esgaio, lecz z ostrego kąta kopnął piłkę w trybuny, a w samej końcówce zawiódł kapitan Sebastian Coates. Po doskonałym rajdzie Edwardsa miał przed sobą tylko bramkę, jednak strzelił nad poprzeczką.

Na ostatnie dwadzieścia minut na boisku pojawił się Arkadiusz Milik, ale nie miał zbyt wielu okazji do pokazania się. Juventus grał bardzo defensywnie i przede wszystkim chciał nie stracić kolejnego gola.

Sporting CP - Juventus FC 1:1 (1:1)
0:1 Adrien Rabiot 9'
1:1 Marcus Edwards (k.) 20'

Składy:

Sporting: Antonio Adan - Ousmane Diomande, Sebastian Coates, Goncalo Inacio (81' Matheus Reis) - Ricardo Esgaio, Manuel Ugarte, Hidemasa Morita, Nuno Santos (87' Arthur Gomes) - Pedro Goncalves, Marcus Edwards, Francisco Trincao (81' Youssef Chermiti).

Juventus: Wojciech Szczęsny - Juan Cuadrado, Bremer (72' Federico Gatti), Danilo, Alex Sandro - Fabio Miretti (72' Paul Pogba), Manuel Locatelli, Adrien Rabiot - Angel Di Maria, Dusan Vlahović (71' Arkadiusz Milik), Federico Chiesa (78' Filip Kostić).

Żółte kartki: Ugarte, Edwards (Sporting) oraz Gatti, Pogba (Juventus).

Sędzia: Francois Letexier (Francja).

W pierwszym meczu: 0:1. Awans: Juventus.

CZYTAJ TAKŻE:
Szampany w Turynie wystrzeliły. Juventus poznał wyrok ws. odjętych punktów
W Monachium tęsknią za Lewandowskim. "Mało jest takich"

Komentarze (0)