Gdy w 26. kolejce PKO Ekstraklasy Legia Warszawa pokonała Raków Częstochowa 3:1, wydawało się, że do samego końca rozgrywek będziemy mieli zaciętą rywalizację o mistrzostwo Polski. Jednak nic bardziej mylnego, bo od tamtego meczu Legia przestała wygrywać.
Po dwóch z rzędu remisach przyszła porażka. W piątkowy wieczór Legia nie znalazła sposobu na walczącą o europejskie puchary Wartę Poznań. Zespół ten na własnym boisku zwyciężył 1:0. Jedyną bramkę w tym spotkaniu zdobył Adam Zrelak.
Duży wpływ na to trafienie miała... obrona gości. Wszystko zaczęło się od Yuriego Ribeiro. Portugalczyk w narożniku boiska próbował nabić piłkarza Warty, by piłka opuściła plac gry. Ta jednak odbiła się tak, że trafiła pod nogi znajdującego się w polu karnym rywali Kajetana Szmyta.
Ten skupił na sobie obrońców, po czym wycofał futbolówkę do ustawionego na skraju pola karnego Zrelaka. Niepilnowany Słowak przyjął piłkę i miał wystarczająco czasu, by przymierzyć. Ostatecznie pokonał Kacpra Tobiasza płaskim strzałem w kierunku dalszego narożnika. Tym samym obrona warszawiaków została skarcona za popełnione błędy.
Po tej porażce Legia ma nikłe szanse na mistrzostwo. Do Rakowa traci obecnie osiem punktów, a ten w 29. kolejce będzie rywalizował na wyjeździe z ostatnią Miedzią Legnica. Istnieje duża możliwość, że częstochowianie powiększą przewagę nad wiceliderem.
Natomiast Warta traci obecnie trzy punkty do znajdującej się na czwartym miejscu Pogoni Szczecin. Przypomnijmy, że pozycja ta gwarantuje rywalizację w europejskich pucharach. Jednak "Portowcy" nie rozegrali jeszcze swojego meczu w tej kolejce.
Przeczytaj także:
Niepokojące sceny w Londynie. Jan Bednarek przedwcześnie zakończył mecz
ZOBACZ WIDEO: Sytuacja Salamona jest przesądzona? "Zaskoczyła mnie reakcja Lecha"