Jak zaznaczył szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych, "jego zespół pokazał dwie twarze - pierwszą przez 75 minut, której nikt nie chce oglądać i ostatnie 15-20 minut, które wszyscy znają i pamiętają". A chodzi o to, że przez pierwsze pięć kwadransów Widzew miał problem z konstruowaniem akcji i popełniał proste błędy kosztujące straty bramek. W 72. minucie Piast Gliwice prowadził w Łodzi już 3:0 po golach Grzegorza Tomasiewicza i Kamila Wilczka w pierwszej i Arkadiusza Pyrki w drugiej połowie.
- Grając w ten sposób mecze i przegrywając je, możemy zaprzepaścić to, na co ciężko pracowaliśmy przez wiele miesięcy. Nie potrafimy punktować. Nasza jakość była słaba. Piastowi gratuluję zwycięstwa. Widać, że wyszli pewni siebie, a my nie potrafiliśmy tego pokazać. Końcowe 20 minut nie może zamazać tego obrazu. Biorąc pod uwagę całokształt, wyłącznie na tych ostatnich 20 minutach można budować delikatny optymizm. Jeśli będziemy popełniać proste błędy i prezentować bramki przeciwnikowi, o punkty będzie ciężko - ocenił na gorąco Janusz Niedźwiedź.
O ile pierwsze mecze rundy wiosennej - z Jagiellonią Białystok, Pogonią Szczecin, Legią Warszawa nie wyglądały źle i wszystkie kończyły się remisami, to fakty są takie, że w 2023 roku widzewiacy odnieśli zaledwie jedno zwycięstwo. W niedzielnym meczu z Piastem Gliwice trudno było też łodzianom założyć pressing na rywalach.
ZOBACZ WIDEO: Leo Messi wraca do Barcelony!? Co z Lewandowskim?
- To miało być. To miało wystąpić, a tego nie robiliśmy. To pierwszy element. Drugim jest to, że pozwoliliśmy na zbyt wiele. Piast złapał jeszcze większą pewność siebie, a jest w gazie, jeśli chodzi o wyniki i mental. Wiedzieliśmy, że z tak rozpędzonym przeciwnikiem nie będzie łatwo. Ale to samo było z piłką - też byliśmy za wolni, nie pokazywaliśmy się, graliśmy za mało odważnie i te bramki, które wpadły - szczególnie ta pierwsza - to był obraz zbyt wolnej naszej gry - tłumaczył szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych.
Historia ostatnich spotkań beniaminka z Łodzi pokazuje, że im szybciej zdobędzie się przeciwko niemu bramkę, tym łatwiej się gra. A Widzew ostatnio w pierwszych połowach regularnie wyciąga piłkę z własnej siatki.
- Znów źle wchodzimy w spotkanie. Efektem tego jest jeden błąd, strata bramki, a także pewności siebie. Wtedy tym bardziej powinniśmy odpowiedzieć bardziej aktywną i charakterną grą. Dopiero bramka Julka Letniowskiego pobudziła zespół. Tyle, że już było za późno, żeby tu wygrać, a nie zdołaliśmy nawet zremisować - stwierdził Niedźwiedź.
- Szatnia to nasza tajemnica, nie będę zdradzał jak wyglądali piłkarze w przerwie. Ale już pierwsza akcja pokazała - gramy do tyłu do bramkarza i pojawiła się bojaźń. Za chwilę kolejna strata i nie możemy wyjść z dołka i złego nastawienia. A 0:2 to jeszcze nie jest żaden wynik. Można było strzelić bramkę kontaktową i przybliżyć się do tego, by mieć jednego gola straty. A tego nie zrobiliśmy. Dopiero trafienie na 1:3 obudziło zespół, ale to nie zamazuje tych 75 minut, które były złe i musimy jak najszybciej zmienić - dodał.
W tabeli wiosny Widzew jest czwarty od końca. Wciąż ekipa Janusza Niedźwiedzia nie może być pewna utrzymania. Choć zajmuje ósme miejsce, nad strefą spadkową ma "tylko" siedem punktów przewagi. A do końca pozostało pięć kolejek.
- Pierwsze wnioski i rozmowy już były. Potrzebny jest czasem nie reset, a poważna męska rozmowa oraz uświadomienie sobie, gdzie byliśmy i gdzie zmierzamy. Czy chcemy kroczyć niewłaściwą drogą, czy zachowamy się jak mężczyźni. To trzeba wziąć na swoje barki i poprawić - powiedział Niedźwiedź.
W 30. kolejce Widzew zagra w Lubinie z Zagłębiem. Mecz odbędzie się w sobotę, 29 kwietnia o 17:30.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: Wspaniała seria Piasta Gliwice przedłużona w Łodzi. Vuković: W piłce najważniejsze są dwie rzeczy