Głośnym echem odbił się wywiad Fernando Santosa z Jackiem Kurowskim w TVP Sport. Najwięcej dyskusji wzbudził temat towarzyskiego meczu z Niemcami. Selekcjoner przyznał bowiem, że w tym terminie rozgrywanie takiego spotkania nie ma sensu, z czego później musiał się tłumaczyć.
Do jeszcze jednej kwestii nawiązał z kolei Mateusz Borek. - Odniósłbym się jeszcze do jednego wątku z tego wywiadu, który strasznie mnie zasmucił, zastanowił. Pojawiło się w mojej głowie dużo znaków zapytania. Fernando Santos mówi, że on nie wiedział o aferze premiowej. To ja pytam: to jaki jest poziom przygotowania do objęcia tej reprezentacji? Jeśli o tym trąbią media, to jest jeden z głównych tematów - podkreślił Borek w programie "Moc Futbolu" na Kanale Sportowym.
Sam Santos w rozmowie z Kurowskim wyjawił, że o aferze dowiedział się dopiero podczas pierwszego zgrupowania reprezentacji (więcej TUTAJ). - Tak naprawdę, gdyby nie byłoby tematu afery premiowej, to Fernando Santos nie miałby pracy w Polsce (...) To ja pytam: jakie jest rozpoznanie nowego miejsca pracy, rzeczywistych problemów przez twój sztab, agenta czy doradców? - zastanawia się Borek.
Przypomnijmy, że afera wybuchła w grudniu już po odpadnięciu Polaków z mistrzostw świata. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, przed MŚ premier Mateusz Morawiecki obiecał kadrze, że w przypadku wyjścia z grupy zostanie ona nagrodzona premią wynoszącą co najmniej 30 mln zł (więcej TUTAJ). Afera niewątpliwie przyczyniła się też do zakończenia współpracy z selekcjonerem Czesławem Michniewiczem.
Z tego powodu Borek jest zaskoczony deklaracją Portugalczyka. - Ja po prostu uważam, że mówi nieprawdę. Nie jest możliwe, że temat jest grany przed dwa czy trzy miesiące i Fernando Santos mówi, że on w ogóle nie był świadomy tematu jakiejś afery premiowej - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: Wysłał jasny komunikat do Fernando Santosa. "Jest ozdobą tej ligi"