"Nikt tego nie wymaga". Gracz ZAKSY o słabszej postawie lidera w finale

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz

- Będzie super, jeśli Bartek będzie miał 70 proc. skuteczności w ataku, ale tak naprawdę nikt tego nie wymaga. Nikt nie patrzy na niego krzywo, jeśli zagra słabiej - mówi rozgrywający ZAKSY Marcin Janusz o pierwszym od dawna słabym meczu Bednorza.

W pierwszym meczu finałowym PlusLigi Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nie przypominała siebie z ostatnich kilku miesięcy. Jastrzębski Węgiel znakomicie neutralizował niemal każdy atut rywali. Ostatecznie to drużyna ze Śląska wygrała bez straty seta.

- Zaczęło się od nas, my możemy grać zdecydowanie lepiej. Jastrzębianie nie mieli słabszego dłuższego momentu, pojedyncze akcje się zdarzały, ale później szybko wracali do dobrej gry. Jeśli zespół gra tak, jak dziś rywale, to trzeba się skupić już na kolejnym meczu - wyjaśnia rozgrywający ZAKSY Marcin Janusz.

Jednak dodaje że rywale niczym ich nie zaskoczyli. - To, czego trudno się spodziewać przed spotkaniem, to ich konsekwencja przez cały mecz. Nie mogę powiedzieć, że to było zaskoczenie, bo Jastrzębski Węgiel to drużyna, która gra na najwyższym poziomie. Konsekwencja, cierpliwość, brak łapania słabszych momentów to był klucz do wygranej - ocenia.

ZOBACZ WIDEO: Zrobiła to! Jechała rowerem nad przerażającymi przepaściami

W pierwszym meczu słabiej niż w ostatnich tygodniach prezentował się Bartosz Bednorz. Przyjmujący w ostatnich meczach regularnie notował prawie 70 proc. skuteczności w ataku, do tego dokładał ważne asy. W pierwszym finałowym meczu zdobył jednak tylko 9 punktów przy 40 proc. skuteczności w ofensywie.

- Nie możemy oczekiwać od Bartka, że on będzie grał tak każdy mecz. My mamy wiele innych argumentów. Oczywiście, będzie super, jeśli Bartek będzie miał 70 proc. skuteczności w ataku, ale tak naprawdę nikt tego nie wymaga. Nikt nie patrzy na niego krzywo, jeśli zagra słabiej. Jesteśmy drużyną, pokazywaliśmy w tym sezonie, że gra może upierać się na środku, na Łukaszu Kaczmarku, który w środę zagrał bardzo dobrze - tłumaczy Janusz.

Zapowiada jednak walkę w drugim meczu finałowym, który odbędzie się już w sobotę o godz. 14:45. Rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw.

- Bardzo dużo da się zmienić przez trzy dni. Każdy mecz to będzie zupełnie inna historia, zagramy u siebie. Jakieś wnioski wyciągniemy, zagramy u siebie. Jesteśmy na tyle zbudowaną drużyną, która ma określony styl gry i zagrania, które się sprawdzały przez większość sezonu. Nie wpadniemy więc w panikę i nie będziemy zmieniać mnóstwa elementów. Podejdziemy do tego spotkania jak do każdego meczu, a ten środowy postaramy się wymazać - kończy Marcin Janusz.

Czytaj więcej:
Mocne otwarcie finałowej rywalizacji w wykonaniu Jastrzębskiego Węgla. Mistrz Polski znokautowany!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty