Legenda Lechii grzmi! "Powinni dostać dożywotni zakaz pracy w piłce"

PAP / Adam Warżawa / Lechia spadła z ligi po 15 latach
PAP / Adam Warżawa / Lechia spadła z ligi po 15 latach

- To niewyobrażalne. Za coś takiego niektórzy powinni dostać dożywotni zakaz zajmowania się piłką nożną, a nawet w ogóle sportem - mówi nam o spadku Lechii legenda gdańskiego klubu Jerzy Jastrzębowski.

Dla Jerzego Jastrzębowskiego spadek Lechii Gdańsk z PKO Ekstraklasy jest dużym ciosem. To wychowanek tego klubu, były piłkarz i trener. Przede wszystkim autor największych sukcesów w historii Lechii.

W 1983 roku poprowadził III-ligowy wówczas zespół do sensacyjnego triumfu w Pucharze Polski, a w nagrodę Lechia zagrała dwumecz z wielkim Juventusem w Pucharze Zdobywców Pucharów (0:7, 2:3), w którym występowali Zbigniew Boniek i Michel Platini. Wprowadził też Lechię rok po roku z III ligi do Ekstraklasy.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Jak pan przyjął spadek Lechii z PKO Ekstraklasy po 15 latach?

Jerzy Jastrzębowski, były piłkarz i trener Lechii: Od pewnego czasu każdy się tego spodziewał. Liczyliśmy się z tym, ale nie znam nikogo, kto by nie wierzył do końca. Ja powiem krótko: to jest po prostu smutne. W sporcie zdarzają się różne sytuacje, ale nie można dopuścić, żeby w taki sposób klub żegnał się z ekstraklasą. Jest to smutne, szczególnie dla nas, ludzi związanych z klubem, dla których Lechia to nie tylko nazwa. To niewyobrażalne. Za coś takiego niektórzy powinni dostać dożywotni zakaz zajmowania się piłką nożną, a nawet w ogóle sportem.

Spadek Lechii nie jest dziełem przypadku. Przegrała 19 meczów, straciła 53 gole i grała dramatycznie niemal przez cały sezon.

Mnie dziwił brak jakiejkolwiek reakcji na to, co się działo. Jeżeli ktoś czuje się odpowiedzialny za projekt, to musi nad nim czuwać. Mam tu na myśli przede wszystkim działaczy. choć zgadzam się z tymi, którzy mówią, że to nie działacze grają, a piłkarze. Jasne, że tak, natomiast tych zawodników ktoś dobierał, ktoś ich kontraktował. W poprzednim sezonie byli na czwartym miejscu, grali w pucharach i chyba wydawało im się, że już nic złego temu klubowi się nie przydarzy. Tymczasem okazało się, że zepsuć coś można bardzo szybko, bo wystarczyło pół sezonu. Niestety, ale budowa trwa nieporównywalnie dłużej.

ZOBACZ WIDEO: Sensacyjna oferta dla Polaka? "Ktoś go proponuje"

Często wytykaliśmy Lechii bierność na rynku transferowym. Wynik z poprzedniego sezonu był ponad stan, a zespół nie został wzmocniony.

Kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Nie oszukujmy się. Lechia nie zrobiła jednego kroku do tyłu, a kilkanaście. Mnie zastanawia jedna rzecz: co będzie dalej? Nie słyszę, żeby w Gdańsku powstał jakiś plan na najbliższe lata.

Wierzy pan, że Lechia po roku wróci do Ekstraklasy? Wiele klubów miało szybko wrócić, a okazywało się to nie takie proste. 

Widzew ileś lat walczył o powrót. Mamy też przykład chociażby Arki. To się tylko tak wydaje, że łatwo jest wrócić. Jest duża dysproporcja między ligami, szczególnie finansowa. Nie wiemy jak będzie wyglądała kadra zespołu. Jest spora grupa zawodników, którym po sezonie kończą się kontrakty.

Gwoździem do trumny było zakontraktowanie trenera Davida Badii.

Najważniejsze pytanie: kto go zatrudnił? To nie tak, że ja coś mam do tego trenera. Nie w tym rzecz. Kto go zatrudnił? Przecież nie odbywa się to na zasadzie, że jest lista stu nazwisk i po prostu kwestia wyboru. Nazwisko Badia w ogóle się nie przewijało wśród kandydatów.

Kto zatrudnił? Według mnie dyrektor sportowy Łukasz Smolarow.

W takim razie pytam: czym się ten człowiek kierował, na litość boską?

Na pewno nie wynikami.

Przychodzi trener, który nie zna realiów drużyny i całej ligi. Osoba, która go zatrudniła również musi ponieść za to konsekwencje. Dziwię się, że do dziś nie ma żadnej reakcji ze strony klubu. Spadku nie da się już odkręcić, natomiast dalej nie otrzymaliśmy jakiegokolwiek komunikatu. Sprawa powinna być postawiona jasno - misja się nie powiodła, podejmujemy taką i taką decyzję. A tu nic. Cisza.

Wnioskuję, że nie jest pan fanem tej konkretnej hiszpańskiej myśli szkoleniowej.

Czy się to komuś podoba, czy nie, to trener odpowiada za wyniki. Jeżeli miał umowę z klubem, że w przypadku utrzymania siadają i rozmawiają o dalszej współpracy, to w tym momencie nie ma to żadnego znaczenia, bo zespół się nie utrzyma. Jego sytuacja nie zmieni się nawet, gdyby wygrał pozostałe trzy mecze.

Jak pan przyjął odsunięcie od składu na jeden mecz Dusana Kuciaka i Mario Malocy

Dla mnie to jest niepojęte. To są zawodowcy. Jeżeli klubowi nie spodobały się słowa Kuciaka, to powinien zostać ukarany finansowo, ale dlaczego odsuwa się go od zespołu? Z Malocą jest ta sama sytuacja. Kara finansowa - w porządku, ale oni mają grać. Teraz mogą chodzić i mówić, że gdyby grali wtedy z Rakowem, to by nie stracili bramki. Oczywiście mówię to z przymrużeniem oka.

Adam Mandziara odpowiadał za prowadzenie Lechii Gdańsk
Adam Mandziara odpowiadał za prowadzenie Lechii Gdańsk

Dalej nie otrzymaliśmy odpowiedzi, kto konkretnie podjął tę decyzję. Cały czas powtarzano, że klub. Mam wrażenie, że trener Badia miał tu najmniej do gadania.

Trener mówił, że jest częścią klubu. Odebrałem to tak, że po prostu zaakceptował decyzję. Przekazano mu, że tak ma być i koniec. Nie za bardzo miał wyjście. Ja natomiast od zawsze powtarzam starą prawdę. Jeżeli trener nie ma poparcia zarządu, to nie ma mowy o sukcesie drużyny. Trener musi wiedzieć, że to jego decyzje odnośnie spraw sportowych są najistotniejsze. To trener bierze odpowiedzialność za wyniki.

Nieraz słyszałem historię, że prezesi dają trenerom składy na kartkach. Ja w takich sytuacjach mówię tym trenerom: i tak cię zwolnią, ale jeśli już mają to zrobić, to nie za twoje błędy. Nawet jeśli wystawisz do składu gościa, który był na tej kartce, to i tak prędzej czy później cię zwolnią. Jeżeli teraz idzie komunikat, że Kuciak i Maloca są odsunięci, to oznacza to, że klub ingeruje w skład. Ktoś zdecydował za trenera i ten nie ma wszystkich zawodników do dyspozycji.

Niech mi pan powie, co by się stało, gdyby wszyscy zawodnicy wstawili się za tamtą dwójką i powiedzieli, że też nie zagrają i proszę nas wszystkich zawiesić? Co by klub wtedy zrobił?

Nie wiem. Może do Częstochowy pojechałaby drużyna CLJ?

Ta sytuacja pokazała, że w klubie nie ma jedności. Zespół powinien stanąć murem za tamtą dwójką. Nie było drużyny. Ktoś to obserwował i tolerował. Widocznie nikomu to nie przeszkadzało. Mówi się, że pewne rzeczy nie mogą wyjść poza szatnię, ale nie oszukujmy się, do tego też dochodziło. Dużo spraw wychodziło na zewnątrz. Lepiej było zwolnić trenera niż podziękować jednemu czy drugiemu zawodnikowi.

Był choćby moment na pożegnanie z Flavio Paixao, który dla kibiców pewnie pozostanie legendą, ale to m.in. on przyczynił się do upadku klubu.

Niestety. W piłce nie ma sentymentów. Trzeba było porozmawiać i mu wytłumaczyć, że może i jest legendą tego klubu, strzeliłeś "iks" goli, ale nie ty będziesz decydował o tym, kto ma być trenerem.

Dać kwiaty, pamiątkową fotografię i pożegnać.

O tym mówię. A wcześniej trzeba było przekazać informację: chłopie, zajmij się grą, bo od tego jesteś, a nie od decydowania. Skoro chcesz o wszystkim decydować, to może sam płać sobie pensje. Do tego jednak potrzebna była reakcja klubu w odpowiednim czasie, a nie chowanie głowy w piasek i udawanie, że się nic nie dzieje. Zawodnicy muszą zdawać sobie sprawę z jednej rzeczy, że najważniejszą osobą pod względem sportowym jest trener. Pozwalali sobie na zbyt dużo.

Rozmawiał Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
Błyskawiczna decyzja sądu. Kibic Rakowa usłyszał wyrok
Co za rajd Polaka. To trzeba zobaczyć! [WIDEO]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty