Pogoń Szczecin po raz drugi w sezonie rozegrała radosny mecz z Miedzią Legnica. Konfrontacja w województwie dolnośląskim zakończyła się wynikiem 4:2 dla Portowców, a rewanż przy Twardowskiego ich zwycięstwem 3:2. Co prawda Pogoń postawiła na swoim, ale spotkanie z drużyną pewną spadku z PKO Ekstraklasy sprawiło jej dużo problemów.
- W pierwszej połowie robiliśmy Miedzi prezenty jak w Boże Narodzenie. Nie biegaliśmy tak jak powinniśmy i generalnie mieliśmy sporo problemów. Będę szukać przyczyny i ją znajdę. Nie mieliśmy kontroli nad meczem. Kiedy coś takiego się dzieje, a mimo to zwyciężamy, to trzeba być zadowolonym - mówi Jens Gustafsson, trener Pogoni na konferencji prasowej.
- Nie brakowało nam motywacji. W piłkę nożną grają ludzie. Nie jesteśmy w stanie zamówić poziomu gry tak jak w restauracji. Czasami tak się zdarza, że mecz nie układa się idealnie. Liczy się zwycięstwo, ale powiedziałem piłkarzom, żeby zapomnieli o tym spotkaniu. Idziemy dalej - dodaje szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: Polak wygrał Ligę Mistrzów! Jaki będzie kolejny krok?
Miedź podjęła walkę w Szczecinie zgodnie z zapowiedziami trenera Grzegorza Mokrego. Nie była jednak w stanie zapunktować, a na liście jej nieszczęść były gol samobójczy Nemanji Mijuskovicia, zmarnowany rzut karny Kamila Drygasa, czy dwa nieuznane trafienia.
- Potrzebujemy chyba jakiegoś szamana. Stwarzamy mnóstwo sytuacji podbramkowych, zdobywamy w sumie cztery bramki, wprawdzie dwie ze spalonych, ale jednak, mimo to nie zwycieżyliśmy. Na domiar złego straciliśmy gola w momencie, gdy wcześniej zawodnik Pogoni wybił piłkę poza pole gry, a sędzia tego nie zauważył - opowiada Grzegorz Mokry.
- Pokazaliśmy umiejętności i determinację, choć jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli. Mam nadzieję, że wyczerpaliśmy limit pecha i wkrótce zaświeci nad nami słońce. Chcemy pracować profesjonalnie do końca sezonu. Każde punkty w ekstraklasie są dla nas ważne. Mamy o co i dla kogo grać - dodaje trener spadkowicza.
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"