20-letni golkiper żółto-czerwonych mimo kolejnego znakomitego występu nie był do końca zadowolony. - Do Lubina przyjechaliśmy po trzy punkty, jednak nie udało nam się wygrać i czujemy niedosyt. Zagłębie jest naszym sąsiadem w tabeli, a zwyciężając byśmy im odskoczyli. Nie udało się, ale ważne jest, że miedziowi nam nie uciekli i jesteśmy dalej w grze - mówił Sandomierski.
W paru sytuacjach obrona żółto-czerwonych nie popisała się i w głównej mierze dzięki bramkarzowi Jagi, a następnie szczęściu fani białostockiego klubu mogą zawdzięczać, że Jagiellonia nie straciła gola. - Na szczęście skończyło się, jak skończyło - nie daliśmy sobie wbić bramki. Obrona Zagłębia również pozwalała nam na wiele i szkoda, że nic nie wpadło, tak jak zakładaliśmy sobie przed spotkaniem - żałował bramkarz żółto-czerwonych.
Światowej klasy interwencje Sandomierski miał po strzałach Martinsa Ekwueme oraz Dawida Plizgi. Gdy wydawało się, że piłka nieuchronnie zmierza już do bramki, wówczas znakomitym refleksem popisywał się Sandomierski. -
Za Jagiellonią już 1/3 sezonu. Podopieczni Michała Probierza opuścili już strefę spadkową i mają zamiar piąć się tylko w górę tabeli. - Wygląda to całkiem nieźle, ale mogło być ciut lepiej, bo były mecze, w których traciliśmy punkty trochę bezmyślnie, ale nie ma co narzekać. Najważniejsze, że cały czas jesteśmy w grze i walczymy o utrzymanie - uważał Sandomierski.
W najbliższy piątek przed Jagą kolejny ważny mecz z zespołem walczącym o pozostanie w elicie. Tym razem rywalem białostoczan będzie gdyńska Arka. - Pojedziemy tam maksymalnie nastawieni na zwycięstwo, a boisko zweryfikuje nasze plany, czy uda nam się osiągnąć ten rezultat, czy też nie. Na pewno włożymy w to spotkanie całe swoje serce i będziemy chcieli wydrzeć Arkowcom wygraną - obiecał Grzesiek.