Gdyby nie niesamowity Erling Haaland, to Harry Kane zapewne byłby królem strzelców Premier League. Ma już 28 goli, ale strata do Norwega jest spora. Ten ma 36 zdobytych bramek i jeszcze trzy mecze do rozegrania.
W sobotnie popołudnie Kane dorzucił kolejne trafienie, gdy popisał się idealnym uderzeniem z dystansu. Piłka poszybowała w samo okienko bramki Brentfordu.
Ale nie wystarczyło to do odniesienia zwycięstwa w małych derbach Londynu. Nie wystarczyło nawet do remisu, bo Brentford przeszedł sporą metamorfozę podczas przerwy.
Początkowo rywal nie był w stanie wykreować sobie jakichkolwiek okazji. Parę razy piłka znalazła się w polu karnym Tottenhamu, natomiast zawsze czegoś brakowało. A to zabrakło centymetrów przy wyskoku, a to ktoś był spóźniony.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Potężna bomba. Bramkarz nie miał żadnych szans
Tottenham miał wszystko pod kontrolą. Mógł nawet podwyższyć prowadzenie, bo doskonałą okazję miał m.in. Emerson Royal, który oddał dobry strzał głową, jednak wybornie na linii bramkowej zachował się Rico Henry.
Niemniej, nie było to wielkie widowisko. Jak na standardy Premier League spotkanie było przeciętne. Wyglądało to jak starcie dwóch drużyn ze środka tabeli, którzy myślą już wyłącznie o wakacjach.
"Koguty" teoretycznie walczą jeszcze o europejskie puchary. Najwyżej w tabeli mogą być na szóstym miejscu, co dawałoby Ligę Europy. Miejsce siódme to natomiast jedynie Liga Konferencji Europy. Wynik sobotniej rywalizacji oznacza, że Brentford traci już tylko punkt do Tottenhamu.
A to dlatego, że po przerwie obraz gry zmienił się diametralnie. Goście bardzo szybko doprowadzili do wyrównania po precyzyjnym uderzeniu Bryana Mbeumo. Zdecydowanie się ożywili, potrafili zepchnąć rywala do defensywy. Szybko wyszli na prowadzenie. Aaron Hickey popisał się kapitalnym prostopadłym podaniem, Mbeumo idealnie wstrzelił się w linię spalonego, a następnie technicznym uderzeniem pokonał Frasera Forstera.
I choć do końca pozostawało jeszcze pół godziny, to mecz jakby się zakończył. Tottenham nie był w stanie odpowiedzieć i ostatecznie zszedł z boiska pokonany, a w samej końcówce stracił jeszcze trzeciego gola.
Tottenham Hotspur - Brentford FC 1:3 (1:0)
1:0 Harry Kane 8'
1:1 Bryan Mbeumo 50'
1:2 Bryan Mbeumo 62'
1:3 Yoane Wissa 88'
Składy:
Tottenham: Fraser Forster - Emerson Royal (75' Pedro Porro), Davinson Sanchez, Clement Lenglet, Ben Davies (85' Ivan Perisić) - Arnaut Danjuma (66' Lucas Moura), Oliver Skipp, Yves Bissouma, Dejan Kulusevski (75' Richarlison), Son Heung-min - Harry Kane.
Brentford: David Raya - Aaron Hickey (89' Mads Roerslev), Ethan Pinnock, Ben Mee, Rico Henry - Frank Onyeka (46' Mikkel Damsgaard), Vitaly Janelt, Mathias Jensen (72' Shandon Baptiste) - Bryan Mbeumo, Yoane Wissa (89' Josh Dasilva), Kevin Schade (78' Mathias Jørgensen).
Żółte kartki: Bissouma (Tottenham) oraz Henry (Brentford).
Sędzia: Jarred Gillett.
[multitable table=1494 timetable=10727]Tabela/terminarz[/multitable]
CZYTAJ TAKŻE:
Lewandowski ściga legendy
"Najgorsze możliwe zakończenie". Włosi grzmią po zachowaniu Glika