Od stycznia Fernando Santos jest selekcjonerem reprezentacji Polski. Po mundialu w Katarze postanowiły się z nim rozstać władze portugalskiej federacji, ale doświadczony trener szybko znalazł nową pracę. W Polsce nie może jednak skupić się tylko na pracy z naszą kadrą. Wciąż ciągną się za nim historie z przeszłości.
Sąd Administracyjno-Podatkowy toczy postępowanie przeciwko Santosowi. Trener jest podejrzewany o nieprawidłowości podatkowe. Zgodnie z wyrokiem portugalska federacja ma ujawnić umowy z byłym selekcjonerem narodowej reprezentacji. Tylko ten sposób pozwoli na ustalenie, ile Santos rzeczywiście zarabiał i czy odprowadzał podatki w należytej wysokości.
Jak informuje "Observador", portugalski związek piłkarski zapowiedział, że odwoła się od tej decyzji, która zapadła po skardze dziennikarzy, którzy nie otrzymali informacji dotyczącej zarobków Santosa.
ZOBACZ WIDEO: Holendrzy próbują wyciągnąć Polaka z Rosji. "Wszystko rozejdzie się o pieniądze"
Kwestią sporną jest rzekome nadużycie przez trenera formy jednoosobowej działalności gospodarczej, co miało pozwolić na płacenie niższych podatków. Tego śledczy jednak wciąż nie ustalili.
Zgodnie z decyzją sądu piłkarska federacja musi "umożliwić dostęp do wszystkich istniejących dokumentów, o ile dotyczą one kwestii finansowych związanych z wykonywaniem określonych funkcji".
W Portugalii miała być nadużywana forma prowadzenia firm w ramach jednoosobowej działalności, co miało prowadzić do fałszowania dochodów z pracy. Mechanizm ten był wykorzystywany w celu płacenia niższych podatków.
- Nie mamy żadnych zobowiązań. Kontrakt Santosa jest publiczny. W związku z tą sytuacją zdecydowaliśmy, że kontrakt z obecnym selekcjonerem Roberto Martinezem jest czystą i prostą umową o pracę - powiedział szef piłkarskiej federacji, Fernando Gomes.
Czytaj także:
Podolski: To dlatego przedłużyłem kontrakt o dwa lata. Kusi mnie ta perspektywa!
Twierdza Kielce padła! Lech Poznań znów na podium, Korona drży