ŁKS Łódź o punkt od awansu. Kazimierz Moskal na razie nie przyjmuje gratulacji

Materiały prasowe / Radosław Jóźwiak/Cyfrasport/ŁKS Łódź / Na zdjęciu: trener Kazimierz Moskal
Materiały prasowe / Radosław Jóźwiak/Cyfrasport/ŁKS Łódź / Na zdjęciu: trener Kazimierz Moskal

- Powiedziałem piłkarzom, że nie musimy nikomu nic udowadniać, a jeśli już, to tylko sobie - przyznał Kazimierz Moskal, trener ŁKS-u Łódź po wygranym 2:1 meczu z Apklan Resovią w 32. kolejce Fortuna I Ligi.

Łodzianie odnieśli zwycięstwo dzięki dwóm trafieniom Pirulo - w 30. i 61. minucie. W końcówce drugiej połowy Bruno Garcia zdobył gola kontaktowego dla rzeszowian, ale finalnie trzy punkty pozostały na Stadionie Króla.

- Gratuluję ŁKS-owi nie tylko zwycięstwa, ale myślę że też awansu, bo na to się zanosi. ŁKS potwierdził, że jest na pierwszym miejscu nieprzypadkowo. Uważam, że w pewnych momentach mogliśmy dać więcej z serca. Gdybyśmy się w polu karnym lepiej zachowali, może byłoby groźnie. Ale nie "gdybajmy", bo łodzianie mieli swoje sytuacje i to niemało. Te okazje, które mieli, mogli wykorzystać, nie musieli zdobywać bramek po naszych podaniach - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Mirosław Hajdo, szkoleniowiec Apklan Resovii.

- Gdybym policzył sytuacje ŁKS-u, było ich na tyle dużo, że można ten zespół chwalić także za grę. Często ludzie oceniają mecz po bramkach, a nieraz jest spotkanie na 0:0 i jest bardzo dobre. To że łodzianie nie mogli trafić do siatki, nie znaczy, że grali źle. Czasem tak ta piłka wygląda. Po okazjach stworzonych wnioskuję, że grali dużo lepiej. To zespół kreatywny i za to trzeba chwalić. Wiecie doskonale, że czasem kropkę nad "i" postawić jest bardzo trudno. Oni chcieli to zrobić tydzień temu z Sandecją, ale podejrzewam, że po tym zwycięstwie ciśnienie z nich zejdzie i będzie im łatwiej - dodał trener.

ZOBACZ WIDEO: Nowe fakty ws. negocjacji powrotu Messiego. Jest jeden warunek

W ostatnim czasie coraz głośniej słychać głosy o odejściu z klubu z Podkarpacia ofensywnego pomocnika Marka Mroza. Wiele wskazuje na to, że latem tego piłkarza zobaczymy w PKO Ekstraklasie. Walczą o niego m.in. Cracovia, Korona Kielce czy Ruch Chorzów.

- Bardzo będę żałował tego odejścia, ale jestem zwolennikiem tego, by nie blokować takich ruchów. Czasem dostajesz szansę, która może się już nie powtórzyć, a marzeniem każdego chłopaka, który gra w piłkę, są występy przynajmniej na poziomie ekstraklasy. Bardzo nam pomógł. Wiecie, jaką mieliśmy sytuację we wrześniu - mieliśmy cztery punkty po dziewięciu meczach. Teraz mamy troszeczkę lepszy bilans, ale jeszcze sezon się nie skończył - zakończył Hajdo.

Z kolei Kazimierz Moskal gratulacje za zwycięstwo przyjął, ale gratulacji za awans - nie, bo jeszcze zadanie nie zostało wykonane przez jego zespół.

- Przed meczem powiedziałem piłkarzom, że nie musimy nikomu nic udowadniać, a jeśli już, to tylko sobie. Gratulacje awansu są przedwczesne. Zostały dwie kolejki, jesteśmy w grze i mamy wszystko w swoich rękach. Jestem ostrożny w takich sytuacjach. To wciąż jeden krok, który trzeba postawić. Zagraliśmy bardzo dobry mecz i kiedy wydawało się, że mamy już wszystko pod pełną kontrolą, dostaliśmy bramkę i znowu było nerwowo. Z przebiegu całego spotkania było to jednak absolutnie zasłużone zwycięstwo. Stworzyliśmy sobie wiele sytuacji, nie pozwoliliśmy Resovii rozwinąć skrzydeł. Przez wiele minut byłem pod wrażeniem tego, jak potrafimy grać - opowiadał trener ŁKS Łódź na konferencji prasowej.

Choć ełkaesiacy mieli pod kontrolą praktycznie całe spotkanie, gdy w 86. minucie Bruno Garcia zdobył gola na 2:1, mogło się ono nieco wymknąć.

- To rzecz, która wciąż jest bardzo ważna. Nawet gdy tracimy bramkę, to jeśli strzelimy jedną lub dwie więcej, spokoju byłoby więcej. Cieszmy się z tego, co mamy, bo te trzy punkty dla nas są niezwykle ważne. W sporcie, jak w życiu: potrzeba trochę szczęścia, ale sytuacje Bartka Szeligi czy Piotra Janczukowicza to momenty, w których człowiek nie ma za dużo czasu, by pomyśleć, jak uderzyć. Stara się jak najszybciej oddać strzał - wyjaśnił Moskal.

Co ciekawe, łodzianie mieli mnóstwo okazji bramkowych, szczególnie w pierwszej części spotkania, ale gole zdobyli po przechwycie piłki na połowie przeciwnika. Nie można tego nazwać "prezentami" od rywala.

- To jest nasz sposób gry - pierwsza bramka padła po odbiorze piłki wysoko dzięki dużej pracy Mateusza Kowalczyka. To my zmusiliśmy ich do błędu. To nie były podarowane sytuacje - zakończył szkoleniowiec.

Aby zapewnić sobie awans do PKO Ekstraklasy, ŁKS musi zdobyć przynajmniej jeden punkt w dwóch ostatnich meczach. Może to uczynić już w najbliższej, 33. kolejce, kiedy to zmierzy się w Gdyni z Arką. Spotkanie to zaplanowano na piątek, 26 maja na godzinę 20:30.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: Imponujący finisz Bruk-Betu Termaliki Nieciecza

Komentarze (0)