"Dziękuję, wystarczy". Po 50 latach żegna się z dziennikarstwem

"Pięćdziesiąt lat to dobry moment, żeby powiedzieć: dziękuję, wystarczy" - napisał w mediach społecznościowych dziennikarz sportowy Stefan Szczepłek. Dodał jednak, że ta praca była jego hobby.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
Stefan Szczepłek Newspix / Marcin Szymczyk / Stefan Szczepłek
Na emeryturę oficjalnie odszedł już w 2014 roku, ale od tego czasu publikował jeszcze komentarze. W swojej dziennikarskiej karierze pracował w "Rzeczpospolitej", "Piłce Nożnej" czy "Życiu Warszawy".

Jest też autorem książek o futbolu, był powiązany z Telewizją Polską. Teraz 74-letni Stefan Szczepłek mówi "wystarczy".

"30 maja 1973 roku ukazał się mój pierwszy tekst, podpisany imieniem i nazwiskiem" - rozpoczął swój wpis w mediach społecznościowych.

Wspomnianym tekstem była zapowiedź meczu Juventus - Ajax, które zmierzyły się w finale Pucharu Mistrzów. Właśnie od tego momentu Szczepłek liczy swój staż dziennikarski.

"Spełniło się większość moich dziecięcych i młodzieńczych marzeń. Obejrzałem tysiące meczów na prawie "całym" świecie, byłem na siedmiu mundialach, mistrzostwach Europy, Afryki, kilkudziesięciu finałach najważniejszych rozgrywek pucharowych. Byłem świadkiem historycznych zdarzeń, z golami Diego Maradony na Estadio Azteca włącznie" - przekazał doświadczony dziennikarz.

Przyznał, że dzięki dziennikarstwu i piłce nożnej zobaczył mnóstwo ciekawych miejsc i poznał setki ludzi. Nawiązał też do swoich przełożonych oraz tych, o których pisał.

"Miałem szczęście, że na ogół trafiałem na kompetentnych i przyzwoitych szefów. Mimo że pracowałem w dwóch ustrojach nikt mi nigdy nie mówił co i jak mam pisać. Ale, być może największą wartością jest to, że ci, o których pisałem wczoraj i pół wieku temu chcą jeszcze ze mną rozmawiać" - można przeczytać we wpisie.

"Gdybym dziś zaczynał pracę dziennikarską, nie doczekałbym żadnego jubileuszu. Szybko by mnie wyrzucono, bo wiedza, jaką sam zdobywałem jest w internecie, nie potrafiłbym znaleźć żadnej sensacji ani - tym bardziej - jej wymyślić" - kontynuował.

"Praca była moim hobby, więc nie da się jej tak nagle zakończyć. Ale znacznie ograniczyć - jak najbardziej. Dziękuję wszystkim, którzy mnie czytali, słuchali lub oglądali. Było bardzo miło. Życzę każdemu, żeby robił to, co lubi. Mnie się udało" - zakończył.

Zobacz także:
Nadszedł zmierzch liderów. Fernando Santos się nie cofa
To koniec! Utalentowani bracia Żukowie zmieniają klub

ZOBACZ WIDEO: Tak świętowali piłkarze Bayernu. Jeden z nich skradł show
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×