Ten mecz na długo zapisze się w historii polskiej piłki. Nasza reprezentacja, mimo prowadzenia 2:0 po pierwszej połowie, wyjeżdża z Kiszyniowa pokonana.
- Blamaż pełny. Przy 2:0, mając wynik zabezpieczony do przerwy, zamiast spokojnie zagrać drugą połowę, my zagraliśmy ją skandalicznie. Takich błędów, zwłaszcza w obronie, się nie robi - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty Grzegorz Lato. - Niektórzy myśleli, że mając 2:0 już ten mecz wygraliśmy, że jest pozamiatane - dodaje.
Do przerwy faktycznie mogło się bowiem wydawać, że będzie to mecz bez większej historii. Polacy mocno przycisnęli rywali i mogli spokojnie prowadzić nawet 3:0. To co stało się jednak w drugiej połowie trudno wytłumaczyć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalna sytuacja w meczu w Turzy Śląskiej
- Każdy patrzył na każdego, nie było podjęcia walki, każdy szukał jakiegoś winnego. A winna była jedna zmienna - wychodząc na boisko masz zostawić zdrowie na tym boisku. Tego nie było, tyle mam do powiedzenia - ocenia Lato.
- W Mołdawii nie ma przecież żadnych wielkich nazwisk, ale to co zagrali agresywnie w drugiej połowie, to co gonili, oddali kawał zdrowia, to tylko bić brawo. My za to graliśmy w obronie momentami tak, że aż śmierdziało, gdy podawaliśmy w poprzek boiska - dodaje nasz rozmówca.
Mecz z Mołdawią mocno skomplikował również naszą sytuację w grupie eliminacyjnej do Euro 2024. Jeszcze chwilę temu większość kibiców i ekspertów uznawało całe eliminacje w zasadzie za turniej towarzyski, którego nie da się nie wygrać. Dziś natomiast powoli zaczyna rodzić się pytanie, czy my na pewno na Euro 2024 awansujemy.
- Nie ma meczów nieważnych. Nie ma tak, że gramy ze słabą drużyną i mówimy "a tam taka Mołdawia, spokojnie damy sobie radę". A jak pojedziemy do Albanii, to co tam będzie? Tam się dopiero będzie ciężko grało. Z Czechami u siebie też zapewne nie wygramy tak spokojnie. A niby mieliśmy tak spokojnie wyjść z tej grupy, bo graliśmy na mistrzostwach świata. Nie, tak to nie działa - zwraca uwagę były prezes PZPN. - Myśmy za to się zachwycili, bo wygraliśmy 1:0 z Niemcami, a mieliśmy tam więcej szczęścia niż rozumu. W drugiej połowie Niemcy też jechali z nami jak chcieli - przypomina.
Po meczu z Mołdawią coraz więcej pytań zaczyna pojawiać się również w kontekście Fernando Santosa i jego pomysłu na drużynę. Jak dotąd bowiem Portugalczyk w żadnym spotkaniu w pełnie nie przekonał do siebie kibiców.
- Ja akurat nie będę tu krytykował trenera. Powołał najlepszych zawodników, jakich w tej chwili miał do dyspozycji. Przecież mamy w kadrze mistrza Hiszpanii, Włoch, wicemistrza Francji, Anglii... I nagle się okazuje, że nazwiska i kluby, w których grają niewiele znaczą. Po prostu dzisiaj bez biegania, bez walki tak to będzie wyglądało. Bo co, bo przyjechali jacyś mistrzowie? Nikt się z tego powodu nie podda, nie położy się przed nami - podsumowuje Lato.
Czytaj także:
- Pytali, co zrobi z "Lewym". Taki ma plan
- Katarczycy już zaczynają swoje rządy. Będzie wielki powrót?