Jak informuje "The Athletic", David de Gea podpisał się pod przedłużeniem kontraktu z Manchesterem United... tylko po to, by klub wycofał się z uzgodnionej wcześniej propozycji.
Hiszpan zgodził się na drastyczną redukcję zarobków. Wydawało się, że wszystko zmierza ku końcowi, jednak wygląda na to, że włodarze United w ostatniej chwili zmienili zdanie. To znaczy, w dalszym ciągu chcą mieć 32-letniego bramkarza w swoim zespole, ale na innych warunkach. Została przedstawiona kolejna propozycja, na jeszcze niższych warunkach.
Dziennikarze "The Athletic" przypominają, że de Gea inkasuje obecnie 375 tys. funtów tygodniowo, co czyni go najlepiej zarabiającym bramkarzem na świecie. Na mocy nowego kontraktu miał zarabiać 200 tys. funtów.
De Gea jeszcze nie podjął decyzji, czy zaakceptuje nowe warunki. Zastanawia się, bo cały czas chce grać na najwyższym poziomie. Rozmowy trwają, ale nikt nie zna ostatecznych rozstrzygnięć. Dodajmy, że Hiszpan ma inne oferty, dużo bardziej atrakcyjne finansowo, m.in. z Arabii Saudyjskiej. Czasu nie ma jednak zbyt wiele, bo obecny kontrakt wygasa 30 czerwca, więc za trzy dni.
Działacze klubu z czerwonej części Manchesteru rozważają inne opcje. W ostatnich dniach kontaktowali się z przedstawicielami Andre Onany z Interu. Inną opcją miałoby być postawienie na Deana Hendersona, który miniony sezon spędził na wypożyczeniu w Nottingham Forest.
Niemniej, priorytetem na letnie okno transferowe jest sprowadzenie napastnika oraz kogoś do środka pola. W tej materii toczą się rozmowy z pomocnikiem Atalanty Rasmusem Hojlundem. Wysoko na liście życzeń w dalszym ciągu pozostaje Randal Kolo Muani z Eintrachtu Frankfurt. Z kolei Chelsea odrzuciła już trzecią propozycję za Masona Mounta.
CZYTAJ TAKŻE:
Bayern Monachium rusza po snajpera. 70 milionów euro to za mało
Wybrano nowy skład rady nadzorczej Ekstraklasy. Na kogo głosowali przedstawiciele klubów?
ZOBACZ WIDEO: Fernando Santos nie porwał polskich piłkarzy. "Nie ma chemii"