- Ważne w tym wszystkim jest to, że ludzie umoczeni w korupcję nie zostali dotknięci ostracyzmem środowiska i jest akceptacja, żeby dalej funkcjonowali - powiedział w rozmowie z "Super Expressem" Cezary Kucharski.
Ostatnie dni dla PZPN i jego prezesa Cezarego Kuleszy to prawdziwe piekło, które jednak sami sobie zgotowali. Nie ma bowiem wątpliwości, że największej aferze ostatnich tygodni szło, a nawet należało zapobiec.
WP SportoweFakty jako pierwsze poinformowały o Mirosławie Stasiaku w samolocie z reprezentantami Polski. Mężczyzna był w oficjalnej delegacji, która samolotem wyczarterowanym przez PZPN poleciała z piłkarzami na mecz do Mołdawii.
I wspomniany Stasiak - jak pokazano w mediach społecznościowych - bawił się na wyjeździe doskonale, był niczym dobry wodzirej na imprezie (szczegóły zobaczysz -->> TUTAJ).
Podsumowaniem całej afery była postawa PZPN, który wydał kuriozalny komunikat. Ten rozwścieczył sponsorów, którzy zareagowali bardzo mocno. To bowiem na nich zrzucono fakt, że w samolocie pojawił się główny bohater historii (więcej o tym TUTAJ).
I w PZPN nikt nie potrafił poradzić sobie z tym kryzysem. I właśnie to najbardziej zdziwiło Kucharskiego. - Komunikaty związku, które zrzucały odpowiedzialność za obecność Stasiaka na sponsorów były gaszeniem pożaru przez dolewanie benzyny - zauważył i zupełnie nie dziwił się wielkiemu oburzeniu sponsorów.
Co ciekawe były piłkarz, a obecnie agent uważa, że aferę ze Stasiakiem na pokładzie samolotu " trochę rozdmuchano", ale... - Oczywiście Stasiak, z wyrokiem za ustawienie 40 meczów nie powinien się tam znaleźć - oznajmił.
Kucharski przyznał, że za czasów prezesury Zbigniewa Bońka "taka akcja" nie wyszłaby na jaw i wszystko szybko zostałoby zamiecione pod dywan. Zauważył jednak pewną wspólną cechę obecnego i poprzedniego szefa związku.
- Prezesi z PZPN mają krótką pamięć. Przecież poprzednik Kuleszy, Zbigniew Boniek też nie wiedział, że jego wspólnik w Widzewie Wojciech Szymański korumpuje środowisko piłkarskie- rzucił. - Nasi prezesi nie pamiętają tego, co jest dla nich niewygodne.
Przypomnijmy, że to właśnie działania Wojciecha Szymańskiego z czasów, gdy udziały w Widzewie miał Boniek, sprawiły, że łódzki klub został zdegradowany. Były prezes PZPN wszędzie oficjalnie powtarzał, że z kupowaniem meczów nie miał nic wspólnego.
Po całej tej aferze - we wrześniu 2008 roku - Boniek sprzedał swoje 12 procent akcji Sylwestrowi Cackowi, który w ten sposób przejął wszystkie udziały w klubie.
Zobacz także:
Tak PZPN się jeszcze nie skompromitował. "Katastrofa komunikacyjna"
Kowalczyk w formie. Ostro przejechał się po PZPN
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pękniesz ze śmiechu. To najgorszy rzut karny w historii?