Wokół PZPN w ostatnich dniach wiele się dzieje. Najpierw okazało się, że do samolotu z kadrą, która leciała na mecz do Mołdawii, jeden ze sponsorów zaprosił człowieka, który miał zarzuty korupcyjne i nadal jest zdyskwalifikowany przez PZPN. Teraz wyszło na jaw, że ta firma ma długi, komornika na koncie, a jej szefostwo zna się od lat z prezesem związku.
W niedzielę z kolei gruchnęła wiadomość o zainteresowaniu naszym selekcjonerem saudyjskiego klubu Al-Shabab. I znowu w komunikacyjnym chaosie informowano opinię publiczną o braku kontaktu z trenerem, a potem nagle, że bez problemu się do niego dodzwaniano.
Jak na to wszystko patrzy były reprezentant Polski, Dariusz Dziekanowski, także komentator i ekspert piłkarski?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Benzema nieszczęśliwy w Arabii Saudyjskiej? Ten film jest wymowny
- Do wygrywania meczów potrzebny jest dobry trener, ale też odpowiednia mentalność zespołu. Mówimy o dorosłych piłkarzach, którzy powinni grać 90 minut na 100 procent w meczach reprezentacji - stwierdził.
- Braki w tym aspekcie widzieliśmy w Pradze, gdy po kilku minutach przegrywaliśmy 0:2, i w Mołdawii, gdzie pierwsza połowa była bardzo dobra, trener nic nie zmienił w przerwie, bo nie było ku temu powodów, a po przerwie sami zawodnicy pokpili sprawę - dodała legenda polskiego futbolu.
Chodzi o spotkania w el. do mistrzostw Europy. Pierwszy mecz pod wodzą Fernando Santosa Polacy przegrali w Pradze (1:3), a drugi - co było ogromnym szokiem - w Mołdawii (2:3). Biało-Czerwoni zajmują czwarte miejsce w grupie. We wrześniu podejmują u siebie Wyspy Owcze, a potem jadą na mecz do Albanii.
Zagadkowa historia z Santosem
Związek miał również problemy z nawiązaniem kontaktu z trenerem po tym, jak w mediach pojawiły się informacje, że Fernando Santos ma rzekomo ofertę objęcia jednego z klubów.
- To, że takie sprawy jak problem z dodzwonieniem wychodzą na światło dzienne, to katastrofa wizerunkowa. Tak samo to świadczy o ludziach, którzy mają bezpośredni kontakt z trenerem, bo uważam, że taki kontakt w świecie piłkarskim powinien być 24 godziny na dobę. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było kontaktu z żadnym z członków sztabu szkoleniowego. Myślę, że informacja o jego odejściu, była plotką - przyznał 63-krotny reprezentant kraju.
Związek prosi o pomoc
A jak zamieszanie (zaproszenie skazanego za korupcję Mirosława Stasiaka na mecz reprezentacji w Mołdawii) wokół sponsorów wpływa na wizerunek kadry? - Cała ta sprawa na pewno nie wpływa pozytywnie ani na Santosa, ani reprezentację. Gdy do tego dołożymy nieoficjalne informacje o tym, jak wyglądał powrót kadry z Mołdawii (WIĘCEJ TUTAJ), to sprawa tego, co dzieje się wokół pierwszej kadry, naprawdę robi się bardzo poważna - zauważył Dziekanowski.
Według 60-latka w związku źle są wykorzystywani sponsorzy. - Jeśli PZPN zaprasza do projektu, aby wykorzystać sponsorów w jak najlepszy sposób, to chyba nie jest do tego zbyt dobrze przygotowany. Powinien za to odpowiadać dział marketingu, a przecież to wcześniej działało bardzo dobrze - oznajmił członek Klubu Wybitnego Reprezentanta.
Środowy tekst WP SportoweFakty pokazał z kolei zagadkową sytuację jednego ze sponsorów kadry, firmy Inszury.pl. Związek chce powołać tak zwaną Radę Sponsorów, by z nimi konsultować pewne kwestie marketingowe.
- Teraz widzimy bezradny związek, który prosi o pomoc ludzi dających pieniądze za promowanie się przy kadrze. Uważam to za kolejny strzał w stopę. Sponsorzy nie są od tego, żeby kreowali politykę związku - dodał.
- Każdy ma jakieś kryzysy, ale z tym jest tak, jak w przypadku piłkarzy. Gdy jest kryzys, patrzymy na to, co się robi, aby z niego wyjść. Wtedy często podziwiamy zawodników wracających do formy. Życzę PZPN-owi i reprezentacji, aby ten kryzys został zażegnany i koszmar związany z kwestiami organizacyjnymi się skończył - zakończył Dariusz Dziekanowski.
Czytaj też:
Zobacz wielkie transfery z polskiej ligi
Jasny warunek Thomasa Tuchela ws. bramkarza. Kandydatem duże nazwisko