Było pięknie, jest tylko dobrze. Raków bliżej III rundy el. Ligi Mistrzów
Raków Częstochowa pokonał Karabach Agdam 3:2 w pierwszym meczu II rundy el. Ligi Mistrzów. Zaliczka w perspektywie rewanżu jest bardzo skromna, ale przynajmniej jest. Zapewnił ją znakomitym strzałem Sonny Kittel.
3:2. Taki wynik w perspektywie rewanżu w Baku wydaje się niezły, choć oczywiście mamy w pamięci, co rok temu Karabach zrobił u siebie z Lechem Poznań.
Raków zaczął to spotkanie całkiem nieźle. Nie zmienił stylu, chciał grać krótkimi podaniami, utrzymywać się przy piłce. Początkowo nawet to wychodziło, natomiast w pewnym momencie zaczęły pojawiać się proste straty. Co gorsze - na własnej połowie. Jedna taka akcja, druga i Karabach się napędzał. Częstochowianie mieli sporo szczęścia, bo do przerwy spokojnie mogli przegrywać. Znakomitej okazji nie wykorzystał jednak Yassine Benzia, z kolei Leandro Andrade trafił w słupek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pękniesz ze śmiechu. To najgorszy rzut karny w historii?Było też parę kontrataków, gdy brakowało lepszego ostatniego podania. Gwizdek kończący pierwszą połowę był jednocześnie ulgą dla Dawida Szwargi i jego piłkarzy. Bo im dalej trwał mecz, tym mistrzowie Polski wyglądali gorzej. Najlepszą szansę w pierwszej części miał Łukasz Zwoliński, gdy zaatakował piłkę szczupakiem po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Drugi raz 30-latek pokazał się w doliczonym czasie, jednak nie trafił czysto w piłkę po zagraniu ze stałego fragmentu.
Druga połowa, w porównaniu do pierwszej, była znacznie lepsza. Raków odzyskał równowagę, potrafił kreować sytuacje, choć oba gole strzelił w kuriozalnych okolicznościach.
Najpierw po świetnej akcji Marcina Cebuli piłkę do własnej bramki wpakował Elvin Cafarquliyev. Druga bramka? Absurdalna. Po wrzutce z lewego skrzydła główkował Fabian Piasecki - lekko, w środek bramki, natomiast koszmarnie zachował się Sahrudin Mahammedaliyev i jakimś cudem pozwolił, by Raków podwyższył prowadzenie.
Częstochowianie byli w raju. Wydawało się, że dwubramkowa zaliczka sprawi, że zespół uda się do Azerbejdżanu pewny siebie i z dużymi szansami na awans. No właśnie, wydawało się...
Raków w dwie minuty pozwolił, by Karabach wyrównał. I w obu sytuacjach zawalił Stratos Svarnas. Najpierw zgubił krycie w polu karnym, a następnie wsadził na tzw. konia Giannisa Papanikolaou, ten stracił piłkę i napędził kontrę gości. W obu sytuacjach Vladana Kovacevicia pokonywał Redon Xhixha - w pierwszej głową, w drugiej klatką piersiową.
A przecież mogło być jeszcze gorzej, bo w końcówce Abdellah Zoubir wbiegł nieatakowany w pole karne, jednak z jakiegoś powodu nie strzelał, tylko szukał jeszcze dogrania na piąty metr. Raków po stracie pierwszego gola grał bardzo źle, choć i tak mógł pokusić się o zdobycie bramki - w jednej sytuacji futbolówka była wybijana z linii. Koniec końców jest zwycięstwo i minimalna zaliczka przed rewanżem. Mogło być lepiej, mogło być gorzej. Drugie spotkanie będzie bardzo emocjonujące.
Raków Częstochowa - Karabach Agdam 3:2 (0:0)
1:0 Elvin Cafarquliyev (s.) 55'
2:0 Fabian Piasecki 71'
2:1 Redon Xhixha 73'
2:2 Redon Xhixha 75'
3:2 Sonny Kittel 90+1'
Składy:
Raków: Vladan Kovacević - Bogdan Racovitan, Zoran Arsenić, Stratos Svarnas - Fran Tudor, Ben Lederman (65' Gustav Berggren), Giannis Papanikolaou, Marcin Cebula (65' John Yeboah), Władysław Koczerhin (81' Sonny Kittel), Jean Carlos Silva - Łukasz Zwoliński (65' Fabian Piasecki).
Karabach: Sahrudin Mahammedaliyev - Toral Bayramov, Bahlul Mustafazade, Kevin Medina, Elvin Cafarquliyev (70' Maksim Medvedev) - Leandro Andrade (82' Richard Almeida), Julio Romao, Marko Janković (70' Patrick Andrade), Yassine Benzia (70' Hamidou Keyta), Abdellah Zoubir - Redon Xhixha (82' Nariman Axundzade).
Żółte kartki: Cebula (Raków) oraz Benzia, Xhixha, Richard (Karabach).
Sędzia: Lukas Faehndrich (Szwajcaria).
CZYTAJ TAKŻE:
Gmoch zdradza, co sądzą w Grecji o polskich strażakach
Śląsk Wrocław pozyskał byłego piłkarza Manchesteru United