Zaskakujące fakty w sporze Lewandowskiego z Kucharskim potwierdzone

Getty Images / Getty / WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Robert Lewandowski / w kółku: Cezary Kucharski
Getty Images / Getty / WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Robert Lewandowski / w kółku: Cezary Kucharski

Portal sport.pl poinformował, że w sporze pomiędzy Robertem Lewandowskim i Cezarym Kucharskim doszło do obrotu spraw. Obecnie nie ma kto zbadać autentyczności nagrań rozmowy obu panów. To potwierdza słowa Kucharskiego z wywiadu dla WP SportoweFakty.

W tym artykule dowiesz się o:

Spór pomiędzy Robertem Lewandowskim a jego byłym menedżerem Cezarym Kucharskim trwa już od dłuższego czasu. Piłkarz zarzuca 51-latkowi szantaż. Lewandowski miał go nagrywać kilkukrotnie w różnych miejscach spotkań, a nagrania audio miały być dowodami w sprawie. I faktycznie materiały zostały przekazane do prokuratury, ale Kucharski nie wierzy, że są wiarygodne. Stąd nastąpiła potrzeba, by wszystko przeanalizować.

Lewandowski zgromadził materiały na czterech telefonach, lecz prokuratura otrzymała je na innych nośnikach. Mowa tutaj o pendrive'ach. To z kolei sprawiło, że obrońcy menedżera protestowali, domagając się dostarczenia nagrań w pierwotnej formie. Uważali, że tylko wtedy rzeczywiście będzie można sprawdzić, czy są autentyczne.

Portal sport.pl podkreślił, że po kilku miesiącach prokuratura otrzymała cztery telefony i laptopa. Kopie nagrań były zgodne z oryginałem. Prokuratura nie znalazła żadnych niedogodności, podobnie jak kolejne instytucje, które analizowały materiały. Mowa o Laboratorium Kryminalistycznym w Poznaniu oraz Biurze Ekspertyz Sądowych w Lublinie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ma "młotek" w nodze! Tak strzela syn Zinedine'a Zidane'a

Sąd Rejonowy w Warszawie-Środmieście zlecił jednak jeszcze dodatkową analizę informatyczną oraz fonoskopijną. Miał ją przeprowadzić krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. Prof. dr. Jana Sehna, który już w lutym otrzymał wszystkie telefony oraz laptopa z materiałami. Do analizy fonoskopijnej jednak nie doszło, co sprawia, że spór Lewandowskiego z Kucharskim jeszcze bardziej się komplikuje.

Sport.pl poinformował, że... nie ma kto przeanalizować dostarczonych nagrań. To wprost niecodzienna sytuacja. Powodem jest niedyspozycja pracowników.

"Po dostaniu zlecenia na analizę nagrań zachorowali lub z pracy zrezygnowali wszyscy eksperci Pracowni Analizy Mowy i Nagrań Instytutu Sehna, którzy mogli takie badania przeprowadzić" - pisze sport.pl.

To potwierdzenie informacji, jakie przedstawił 6 lipca Kucharski w wywiadzie z WP SportoweFakty. - Instytut nie ma wystarczających możliwości technicznych do wykonania ekspertyzy - mówił wówczas menedżer piłkarski (cały wywiad dostępny TUTAJ).

Instytut tym samym wysłał prośbę, by wycofano go z przeprowadzenia analizy, a to mogło być kluczowe w sprawie sporu piłkarza i jego byłego menedżera.

Co ciekawe, dla sport.pl wypowiedział się też Arkadiusz Lech, który był zaznajomiony z nagraniami. Uważa, iż pliki mogły być modyfikowane przez stronę Lewandowskiego. Chodzi o rozmiar i oznaczenie poszczególnych materiałów. Poza tym są urządzenia, z których nie można odczytać nagrań.

Prof. Tomasz Siemiątkowski, jeden z obrońców Lewandowskiego twierdzi, że obóz Kucharskiego próbuje odwrócić uwagę swoimi działaniami. Siemiątkowski zaznacza, że piłkarz sam przekazał wszystkie materiały do prokuratury, tak by wiele rzeczy, o których mówił, zostały potwierdzone.

Ponadto wydział informatyczny krakowskiego instytutu nie miał zastrzeżeń do materiałów przedstawionych przez napastnika FC Barcelony.

- Skoro eksperci z instytutu w Krakowie nie zgłaszają żadnych zastrzeżeń co do tego, co było na dwóch telefonach Huawei, to strona oskarżonego być może będzie teraz skupiać się na tym trzecim zepsutym aparacie, z którego nie dało się pozyskać danych? To jest aberracja i odwracanie uwagi opinii publicznej - powiedział Siemiątkowski w rozmowie z portalem sport.pl.

- Oczywiście będzie to absurdalne, jeśli będą sugerować, że pomimo tego, iż na dwóch telefonach nagrania są prawidłowe, to na trzecim aparacie, nienadającym się do badania, mogły być nieprawidłowe - skwitował.

Czytaj także:
Działacz piłkarski kłamcą lustracyjnym. Jest decyzja PZPN

Źródło artykułu: WP SportoweFakty