Zaskakujące fakty w sporze Lewandowskiego z Kucharskim potwierdzone
Portal sport.pl poinformował, że w sporze pomiędzy Robertem Lewandowskim i Cezarym Kucharskim doszło do obrotu spraw. Obecnie nie ma kto zbadać autentyczności nagrań rozmowy obu panów. To potwierdza słowa Kucharskiego z wywiadu dla WP SportoweFakty.
Lewandowski zgromadził materiały na czterech telefonach, lecz prokuratura otrzymała je na innych nośnikach. Mowa tutaj o pendrive'ach. To z kolei sprawiło, że obrońcy menedżera protestowali, domagając się dostarczenia nagrań w pierwotnej formie. Uważali, że tylko wtedy rzeczywiście będzie można sprawdzić, czy są autentyczne.
Portal sport.pl podkreślił, że po kilku miesiącach prokuratura otrzymała cztery telefony i laptopa. Kopie nagrań były zgodne z oryginałem. Prokuratura nie znalazła żadnych niedogodności, podobnie jak kolejne instytucje, które analizowały materiały. Mowa o Laboratorium Kryminalistycznym w Poznaniu oraz Biurze Ekspertyz Sądowych w Lublinie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ma "młotek" w nodze! Tak strzela syn Zinedine'a Zidane'aSąd Rejonowy w Warszawie-Środmieście zlecił jednak jeszcze dodatkową analizę informatyczną oraz fonoskopijną. Miał ją przeprowadzić krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. Prof. dr. Jana Sehna, który już w lutym otrzymał wszystkie telefony oraz laptopa z materiałami. Do analizy fonoskopijnej jednak nie doszło, co sprawia, że spór Lewandowskiego z Kucharskim jeszcze bardziej się komplikuje.
Sport.pl poinformował, że... nie ma kto przeanalizować dostarczonych nagrań. To wprost niecodzienna sytuacja. Powodem jest niedyspozycja pracowników.
"Po dostaniu zlecenia na analizę nagrań zachorowali lub z pracy zrezygnowali wszyscy eksperci Pracowni Analizy Mowy i Nagrań Instytutu Sehna, którzy mogli takie badania przeprowadzić" - pisze sport.pl.
To potwierdzenie informacji, jakie przedstawił 6 lipca Kucharski w wywiadzie z WP SportoweFakty. - Instytut nie ma wystarczających możliwości technicznych do wykonania ekspertyzy - mówił wówczas menedżer piłkarski (cały wywiad dostępny TUTAJ).
Instytut tym samym wysłał prośbę, by wycofano go z przeprowadzenia analizy, a to mogło być kluczowe w sprawie sporu piłkarza i jego byłego menedżera.
Co ciekawe, dla sport.pl wypowiedział się też Arkadiusz Lech, który był zaznajomiony z nagraniami. Uważa, iż pliki mogły być modyfikowane przez stronę Lewandowskiego. Chodzi o rozmiar i oznaczenie poszczególnych materiałów. Poza tym są urządzenia, z których nie można odczytać nagrań.
Prof. Tomasz Siemiątkowski, jeden z obrońców Lewandowskiego twierdzi, że obóz Kucharskiego próbuje odwrócić uwagę swoimi działaniami. Siemiątkowski zaznacza, że piłkarz sam przekazał wszystkie materiały do prokuratury, tak by wiele rzeczy, o których mówił, zostały potwierdzone.
Ponadto wydział informatyczny krakowskiego instytutu nie miał zastrzeżeń do materiałów przedstawionych przez napastnika FC Barcelony.
- Skoro eksperci z instytutu w Krakowie nie zgłaszają żadnych zastrzeżeń co do tego, co było na dwóch telefonach Huawei, to strona oskarżonego być może będzie teraz skupiać się na tym trzecim zepsutym aparacie, z którego nie dało się pozyskać danych? To jest aberracja i odwracanie uwagi opinii publicznej - powiedział Siemiątkowski w rozmowie z portalem sport.pl.
- Oczywiście będzie to absurdalne, jeśli będą sugerować, że pomimo tego, iż na dwóch telefonach nagrania są prawidłowe, to na trzecim aparacie, nienadającym się do badania, mogły być nieprawidłowe - skwitował.
Czytaj także:
Działacz piłkarski kłamcą lustracyjnym. Jest decyzja PZPN