W środę 9 sierpnia o godz. 20 Pogoń Szczecin zagra na wyjeździe z KAA Gent w pierwszym meczu III rundy kwalifikacji Ligi Konferencji Europy. Zdecydowanym faworytem tego starcia są gospodarze, którzy w poprzedniej fazie pewnie wyeliminowali MSK Żylina. - Ten zespół nie sprawił im żadnych problemów - mówi nam dziennikarz Jonas van de Veire z platformy Sporza.
- Ludzie związani z belgijskim klubem byli bardzo zadowoleni z wylosowania polskiej drużyny, ponieważ innych potencjalnych rywali takich jak choćby Hibernian uważano za trudniejszych. Osobiście pamiętam zaś dwumecze z Jagiellonią Białystok i Rakowem Częstochowa z ostatnich sezonów. Były wówczas pewne problemy na wyjazdach, ale na własnym stadionie różnica jakości ostatecznie robiła swoje i teraz też tak powinno być - dodaje nasz rozmówca.
Liga ważniejsza niż puchary
Poprzedni sezon nie był zbyt udany dla Gent. Drużyna zajęła dopiero 5. miejsce w tabeli Jupiler League i dopiero dzięki wygraniu play-off wywalczyła miejsce w el. LKE. - Obecnie również zaczęli w lidze bez błysku. Przeciwko słabszym rywalom nie dominowali, choć w obu dotychczasowych meczach odnieśli zwycięstwa. W spotkaniu KV Mechelen mieli też trochę szczęścia, bo rywal nie wykorzystał rzutu karnego w ostatniej minucie - zauważa van de Veire.
- Moim zdaniem taki start rozgrywek powinien dać podpiecznym Heina Vanhaezebroucka pewność siebie. Spokój, że nawet mając kłopoty można doprowadzić do pozytywnego finału. A to tym ważniejsze, że wyniki na krajowym podwórku powinny być dla tego zespołu priorytetem w najbliższym roku - podkreśla dalej Belg.
Nowy lider w tyłach i rozchwytywany napastnik
Latem kadra Gent przeszła lekką przebudowę. Najwięcej zmian było w środku obrony, którą opuścili Joseph Okumu sprzedany za 12 milionów euro do Stade Reims i Kamil Piątkowski wypożyczony wcześniej z RB Salzburg. Na ich miejsce sprowadzono za ponad 5 milionów euro Tsuyoshiego Watanabe z KV Kortrijk i Ismaela Kandoussa z Royale Union Saint-Gilloise. - Ten pierwszy ma zadatki na prawdziwego lidera w tyłach - zwraca uwagę van de Veire.
- Bez wątpienia najlepszą częścią składu drużyny z Gandawy jest atak. Gift Orban to spektakularny zawodnik, który potrafi strzelać niespodziewane gole i wydaje się skazany na duży transfer. Chcą go Lille OSC i Tottenham Hotspur, ale niewiadomą pozostaje jego sprzedaż. Zabrakło go w dwóch pierwszych meczach. Trener zapewnił jednak, że nie miało to nic wspólnego z sytuacją. Niezależnie od tego warto pamiętać, że z przodu jest też typowy "finiszer" Hugo Cuyper. Zdobywa on nie tylko sporo bramek, ale też ciężko pracuje na placu gry. Do tego wypada dodać prawdziwego artystę Tarika Tissoudaliego, który póki co jako "dżoker" szuka najlepszej dyspozycji po ciężkiej kontuzji - uzupełnia belgijski dziennikarz.
Faza grupowa celem minimum
Gent od kilku lat regularnie występuje w europejskich pucharach. W tym czasie jego piłkarze uczestniczyli m.in. w fazach pucharowych Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. Kilka miesięcy zakończyli swój udział w LKE na ćwierćfinale. - Nieustanna gra w ostatnich ośmiu sezonach w Europie to obecnie rekordowa passa w Belgii - zauważa van de Veire.
- Pogoń jest nieznana dla belgijskich fanów. Potencjalne starcie z APOEL-em Nikozja w kolejnej rundzie wydaje się już trudne, a wejście do grupy byłoby sukcesem finansowym i sportowym. Niemniej powtórka drogi sprzed roku i najlepsza ósemka powinny być ambitnym celem dla tej drużyny. W tych rozgrywkach przecież nie ma rzeczy niemożliwych - kończy Belg.
Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty