Pogoń Szczecin trafiła na KAA Gent w drugim dwumeczu w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Za nią wygrana w rywalizacji z Linfield FC, w której dwukrotnie pokonała przeciwnika z Irlandii Północnej. Była faworytem, tym razem nie będzie. To ćwierćfinalista poprzedniej edycji Ligi Konferencji Europy ma większe doświadczenie i osiągnięcia w pucharach.
Trener Jens Gustafsson próbował zarażać optymizmem przed meczami z KAA Gent. W szatni Pogoni sugerował dwutygodniowy urlop każdemu z piłkarzy, który nie wierzy w wyeliminowanie belgijskiego zespołu.
- Rozumiem, że ktoś w nas wątpi, ale nam nie może zabraknąć wiary. Widzę, że ogień płonie w zawodnikach i oddamy całe nasze serca na boisku. Zrobimy swoje. Różnice w piłce są niewielkie. Fakt, że będzie trudno, ale nie składamy broni - mówi Jens Gustafsson na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: Nieprawdopodobne sceny. Cieszył się z gola ze środka boiska, a po chwili...
Pogoń przyleciała do Belgii czarterem we wtorek. Drużyna nie miała problemu z dotarciem do Gandawy, w której trenowała dobę przed meczem.
- Jesteśmy szczęśliwi, że znaleźliśmy się w tym miejscu. Wiemy, że będzie trudno, ale jesteśmy przygotowani do walki. W dobrym stylu zakończyliśmy poprzedni sezon i tak samo rozpoczęliśmy obecne rozgrywki. Podchodzimy do dwumeczu z Gentem pewni siebie - zapewnia Szwed.
Poprzedni dwumecz Pogoni z Linfield FC zakończył się wynikiem 8:4, a KAA Gent zwyciężył 10:3 z MSK Żylina. Tym samym kibice obu zespołów spodziewają się wesołego grania również w nadchodzącej rywalizacji.
- To kwestia ofensywnego nastawienia. Kiedy zdobywasz taką liczbę goli, to z pewnością masz w składzie piłkarzy ofensywnych o wysokiej jakości. Tak jest w przypadku Pogoni, a także Gent. Może się zdarzyć tak, że czeka nas otwarty mecz. Wiemy, jakie konsekwencje niesie nasz sposób grania, ale nie szykujemy specjalnego planu na Gent - zapowiada Jens Gustafsson.
Mecz Pogoni w Gandawie rozpocznie się w środę o godzinie 20.
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"