Jens Gustafsson próbował zaklinać rzeczywistość. Przez tydzień trener siał optymizm w szatni, podsycał bojowe nastroje w Szczecinie. To wszystko na nic. Boisko pokazało, jaka przepaść dzieli Pogoń od KAA Gent. Czwarta siła ekstraklasy wyglądała jak drużyna z gorszego piłkarskiego świata.
Eksperci, dziennikarze, byli piłkarze - wszyscy ostrzegali Pogoń przed popełnianiem prostych błędów, za które zapłaci wysoką cenę. Tymczasem szczecinianie dali w prezencie gospodarzom trzy gole tylko w pierwszej połowie, a antybohaterem wieczoru został Bartosz Klebaniuk.
Rezerwowy bramkarz musiał zagrać, ponieważ kontuzjowany jest Dante Stipica. Pokazał, że słusznie był typowany na najsłabsze ogniwo Pogoni i pchanie go do podstawowego składu jest absurdem. W 13. minucie Klebaniuk wypuścił piłkę pod nogi Gifta Orbana po strzale zza pola karnego i superstrzelec Gentu nie mógł zmarnować podarunku. Z kolei w 40. minucie Klebaniuk podał piłkę do Hugo Cuypersa, któremu pozostało wkopać ją spod linii bocznej do odsłoniętej w stu procentach bramki.
ZOBACZ WIDEO: Nieprawdopodobne sceny. Cieszył się z gola ze środka boiska, a po chwili...
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 4:0 dla Gentu. Gift Orban dorzucił gola po pięknym podaniu Svena Kumsa, a że Hugo Cuypers nie chciał być gorszy od kompana z ataku, to również on skompletował dublet w czasie doliczonym przed przerwą. Pogoń z uporem maniaka wyprowadzała piłkę krótkimi podaniami, co pod naporem pressingu Gentu powodowało panikę. Tym razem futbolówkę oddał Luka Zahović.
Gra Pogoni to piramidalna katastrofa. Nie była w stanie utrzymać się przy piłce, wymienić kilku podań. Ofensywa, która straszy w PKO Ekstraklasie, mogła wywołać uśmiech politowania Gentu. Bramkarz Sven Kums powinien pomyśleć o drugiej rozgrzewce, skoro szczecinianie nie tyle nie oddawali strzałów celnych, co nawet nie podchodzili pod pole karne przeciwnika.
Druga połowa była już lepsza, bo i trudno, żeby była gorsza. Pozostało ratować resztkę honoru. Pojawiły się akcje, a nawet celne uderzenie Kamila Grosickiego w rękawice Davy'ego Roefa. Po dwóch zmianach Gustafssona mecz zaczął wyglądać znośnie i choć nie jest to wysublimowany komplement, to jedyny, na jaki można się zdobyć.
W 64. minucie Gent wznowił kanonadę, a Gift Orban skompletował hat-tricka płaskim strzałem po błędzie Mariusza Malca i wymanewrowaniu Benedikta Zecha. Austriak niebawem zszedł z boiska po odnowieniu kontuzji. Zrobiło się 5:0, a trener Hein Vanhaezebrouck pozwolił kibicom w 88. minucie nagrodzić burzą braw schodzącego Gifta Orbana.
W Gandawie nie skompromitowali się tylko kibice Pogoni. W sile blisko tysiąca osób zagłuszyli miejscowych, których zainteresowanie meczem było przeciętne. Od wczesnych godzin Polacy byli widoczni na ulicach miasta i częściowo zmazali plamę z zeszłorocznych zamieszek w Kopenhadze. Na kolejny pucharowy wyjazd szczecinianie poczekają minimum rok, ponieważ odpadnięcie Pogoni jest praktycznie przesądzone.
Rewanż zostanie rozegrany za osiem dni w Szczecinie. Trudno będzie jakkolwiek się nim emocjonować.
KAA Gent - Pogoń Szczecin 5:0 (4:0)
1:0 - Gift Orban 13'
2:0 - Gift Orban 35'
3:0 - Hugo Cuypers 40'
4:0 - Hugo Cuypers 45'
5:0 - Gift Orban 64'
Składy:
Gent: Davy Roef - Matisse Samoise, Ismael Kandouss, Tsuyoshi Watanabe, Jordan Torunarigha (78' Alessio Castro-Montes) - Hyunseok Hong (78' Andrew Hjulsager), Sven Kums, Julien De Sart, Malick Fofana (78' Pieter Gerkens) - Hugo Cuypers (78' Tarik Tissoudali), Gift Orban (89' Brian Agbor)
Pogoń: Bartosz Klebaniuk - Linus Wahlqvist, Benedikt Zech (68' Danijel Loncar), Mariusz Malec, Leonardo Koutris - Joao Gamboa, Mateusz Łęgowski (46' Rafał Kurzawa) - Wahan Biczachczjan (68' Marcel Wędrychowski), Luka Zahović (46' Alexander Gorgon), Kamil Grosicki - Efthymis Koulouris (80' Mariusz Fornalczyk)
Żółte kartki: Torunarigha (Gent) oraz Malec, Gamboa (Pogoń)
Sędzia: Vassilis Fotias (Grecja)
Czytaj także: Boniek nie zapomniał o Błaszczykowskim. Szczery wpis byłego prezesa PZPN
Czytaj także: Robert Lewandowski: Barcelona a kadra? Dwa różne światy