[b]
Korespondencja z Sosnowca - Arkadiusz Dudziak[/b]
Droga do raju niekoniecznie wiedzie przez Sosnowiec. Tak przynajmniej uważają piłkarze Rakowa Częstochowa. Mistrzowie Polski w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów nie mogą występować na swoim stadionie. Wszystko przez wymagania UEFA.
Stadion ArcelorMittal Park w Sosnowcu został otwarty w tym roku. I choć sam obiekt wygląda bardzo ładnie i spełnia wszystkie warunki, to jednak mistrzowie Polski nie są z nim zaznajomieni. I to było widać we wtorkowym starciu z FC Kopenhagą.
Było kilka momentów, w których gołym okiem można było zauważyć, że piłkarze Dawida Szwargi się nie czuli komfortowo. I jak opowiadają, nie była to kwestia butów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Po tym strzale komentator oszalał
- Nie chodziło o buty, a o murawę. Było bardzo ślisko. Miałem z tym bardzo duży problem. Gramy dwa mecze na wyjeździe, to nie jest do końca normalne, ale nic z tym nie zrobimy - opowiada po meczu gracz Rakowa Marcin Cebula.
Jak zaznacza jego kolega z drużyny, inny stadion mógł mieć wpływ na końcowy wynik spotkania. I jest zawiedziony, że nie ma odpowiedniego obiektu w Częstochowie.
- Murawa była taka sama dla obu zespołów, ale jestem przekonany, że jakbyśmy grali u siebie w Częstochowie, to tego meczu byśmy nie przegrali - ocenia Łukasz Zwoliński.
Zapytany o te słowa swojego kolegi Fran Turdor odpowiada jasno. - Żal, że nie możemy grać w Częstochowie. Na pewno byłoby inaczej - przyznaje Chorwat.
Często to właśnie dobry wynik uzyskany na własnym stadionie może przesądzić o awansie do kolejnej rundy europejskich pucharów. Tymczasem Raków traci przewagę własnego boiska.
- Jest różnica. Żal, że nie możemy grać w Częstochowie, bo inaczej się tam czujemy. To pierwszy mecz i to tak jakby neutralne boisko - ocenia Fran Tudor.
Częstochowianie ulegli Duńczykom tylko 0:1, a na boisku przez większość meczu byli drużyną lepszą.
- Przegraliśmy mecz, ale mamy wiele optymizmu przed rewanżem. Ostatnie 20-30 minut pokazują, że nie taka Kopenhaga straszna. Jedziemy po prostu wygrać mecz - ocenia Łukasz Zwoliński. - Kopenhaga nie stworzyła sobie sytuacji, a my przy odrobinie szczęścia mogliśmy tego meczu nie przegrać. Jedziemy tam, by wygrać i spełnić marzenia - kończy zawodnik.
Rewanż pomiędzy FC Kopenhagą, a Rakowem Częstochowa odbędzie się już w środę, 30 sierpnia o godz. 21:00.
Czytaj więcej:
Przyjechał na mecz z Rakowem. Duński dziennikarz zdumiony