"To nie jest do końca normalne". Piłkarze Rakowa grzmią po meczu

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Piłkarze w meczu Raków - FC Kopenhaga
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Piłkarze w meczu Raków - FC Kopenhaga

- Jakbyśmy grali u siebie w Częstochowie, to tego meczu byśmy nie przegrali - twierdzi Łukasz Zwoliński. Piłkarze Rakowa w rozmowie z dziennikarzami jasno powiedzieli, co sądzą o tym, że o Ligę Mistrzów musieli grać w Sosnowcu.

[b]

Korespondencja z Sosnowca - Arkadiusz Dudziak[/b]

Droga do raju niekoniecznie wiedzie przez Sosnowiec. Tak przynajmniej uważają piłkarze Rakowa Częstochowa. Mistrzowie Polski w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów nie mogą występować na swoim stadionie. Wszystko przez wymagania UEFA.

Stadion ArcelorMittal Park w Sosnowcu został otwarty w tym roku. I choć sam obiekt wygląda bardzo ładnie i spełnia wszystkie warunki, to jednak mistrzowie Polski nie są z nim zaznajomieni. I to było widać we wtorkowym starciu z FC Kopenhagą.

Było kilka momentów, w których gołym okiem można było zauważyć, że piłkarze Dawida Szwargi się nie czuli komfortowo. I jak opowiadają, nie była to kwestia butów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Po tym strzale komentator oszalał

- Nie chodziło o buty, a o murawę. Było bardzo ślisko. Miałem z tym bardzo duży problem. Gramy dwa mecze na wyjeździe, to nie jest do końca normalne, ale nic z tym nie zrobimy - opowiada po meczu gracz Rakowa Marcin Cebula.

Jak zaznacza jego kolega z drużyny, inny stadion mógł mieć wpływ na końcowy wynik spotkania. I jest zawiedziony, że nie ma odpowiedniego obiektu w Częstochowie.

- Murawa była taka sama dla obu zespołów, ale jestem przekonany, że jakbyśmy grali u siebie w Częstochowie, to tego meczu byśmy nie przegrali - ocenia Łukasz Zwoliński.

Zapytany o te słowa swojego kolegi Fran Turdor odpowiada jasno. - Żal, że nie możemy grać w Częstochowie. Na pewno byłoby inaczej - przyznaje Chorwat.

Często to właśnie dobry wynik uzyskany na własnym stadionie może przesądzić o awansie do kolejnej rundy europejskich pucharów. Tymczasem Raków traci przewagę własnego boiska.

- Jest różnica. Żal, że nie możemy grać w Częstochowie, bo inaczej się tam czujemy. To pierwszy mecz i to tak jakby neutralne boisko - ocenia Fran Tudor.

Częstochowianie ulegli Duńczykom tylko 0:1, a na boisku przez większość meczu byli drużyną lepszą.

- Przegraliśmy mecz, ale mamy wiele optymizmu przed rewanżem. Ostatnie 20-30 minut pokazują, że nie taka Kopenhaga straszna. Jedziemy po prostu wygrać mecz - ocenia Łukasz Zwoliński. - Kopenhaga nie stworzyła sobie sytuacji, a my przy odrobinie szczęścia mogliśmy tego meczu nie przegrać. Jedziemy tam, by wygrać i spełnić marzenia - kończy zawodnik.

Rewanż pomiędzy FC Kopenhagą, a Rakowem Częstochowa odbędzie się już w środę, 30 sierpnia o godz. 21:00.

Czytaj więcej:
Przyjechał na mecz z Rakowem. Duński dziennikarz zdumiony

Komentarze (7)
avatar
SoNora
23.08.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Piłka w Polsce nie istnieje? poważnie faza grupowa ligi Europy to nie puchar biedronki a w LM nie wszystko stracone to tylko 1 bramka 
avatar
Kolo Huncwot
23.08.2023
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
Byłem pewny, że jak przegrają to będą płakać jak ta przysłowiowa baletnica. Czytaj całość
avatar
agresywny lew
23.08.2023
Zgłoś do moderacji
1
7
Odpowiedz
normalny pisowski płacz i tłumaczenie wina Tuska 
avatar
125p
23.08.2023
Zgłoś do moderacji
4
3
Odpowiedz
Śmieszne tłumaczenie...to moje zdanie 
avatar
kaptur_mnicha
23.08.2023
Zgłoś do moderacji
7
3
Odpowiedz
Stadion nie ten , murawa nie taka , sędzia zły ale piłka jest okrągła a bramki są dwie . Oj bedna ta Częstochowa, biedna .....