Michał Gąsior: Od siedmiu spotkań ligowych GKS Bełchatów pozostaje niepokonany. Trener Rafał Ulatowski na początku sezonu był mocno krytykowany, a teraz zamknął usta wielu "ekspertom". Jak pan ocenia jego pracę z drużyną?
Tomasz Wróbel: Pracę ocenia się pod względem sukcesów i zwycięstw. Trener Ulatowski ma teraz bardzo pokaźną passę i w związku z tym ciągle mamy niewielką stratę do czołówki. Odkąd ja jestem w Bełchatowie nie ma najmniejszych problemów z atmosferą w zespole. Mogę powiedzieć jeszcze więcej: jeśli są wyniki atmosfera jest wręcz fantastyczna.
Jest atmosfera, są wyniki, czego chcieć więcej. Jednak nie jest tajemnicą, że zgłosiło się po pana kilka klubów. Chce pan dalej grać w Bełchatowie?
- Zawsze mówiłem, że Bełchatów zawsze będzie miał pierwszeństwo w rozmowach ze mną. Ja mogę odpowiedzieć, że jest tutaj bardzo ciekawa drużyna, która może osiągnąć jeszcze lepsze wyniki w tym sezonie. Pod warunkiem, że kadra zostanie wzmocniona, a nie osłabiana.
Czyli decyzję o swej przyszłości uzależnia pan również od projektu sportowego, który w najbliższych miesiącach będzie realizowany w klubie?
- Ja jestem ambitnym człowiekiem. Chcę grać o najwyższe cele, jakim jest mistrzostwo Polski i Liga Europejska. Mam nadzieję, że w tym sezonie zajmiemy przynajmniej jedno z czołowych miejsc i zakwalifikujemy się do europejskich pucharów.
GKS przedstawił panu propozycję przedłużenia kontraktu, który wygasa już w grudniu?
- Działacze przedstawili mi propozycję, ja również przedstawiłem swoją. Niestety nie pokrywają się one w takim stopniu, w jakim chciałbym. Wydaje mi się jednak, że jeśli dwie strony bardzo chcą to znajdzie się jakieś rozwiązanie. Ostatnio czytałem, że prezes uznał moją ofertę za wygórowaną. Ja uważam, że taki klub jak Bełchatów jest w stanie zagwarantować mi odpowiedni kontrakt.
Jak wyglądały pańskie negocjacje z klubem w przypadku wcześniejszych kontraktów. Też były takie rozbieżności między wami?
- Jeśli chodzi o pierwszą i drugą umowę to nie było żadnego problemu. Dogadaliśmy się właściwie w pięć minut. Ówczesny prezes sam zaproponował mi lepsze warunki. Powiedział, że zasługuję na lepsze zarobki.
Od początku sezonu jest pan jednym z najlepszych zawodników zespołu trenera Ulatowskiego. Ktoś może powiedzieć, że Tomasz Wróbel mając na uwadze dobrą dyspozycję na boisku wpadł w delikatne samouwielbienie i zaczął się cenić.
- Człowiek gra w piłkę po to, żeby ustawić się troszkę w życiu. Mam 27 lat, kończy mi się kontrakt, od trzech i pół roku jestem podstawowym zawodnikiem, dostaje oferty. Gdybym nie miał ofert mógłbym negocjować tylko z obecnym klubem. Mam oferty, jestem człowiekiem ambitnym i z pełną premedytacją mówię, że zawodnik powinien się cenić.
Czyli zostały rzucone na stół konkretne propozycje z innych klubów?
- W środę dostałem bardzo konkretną propozycję, gdzie właściwie kontrakt był gotowy. Powiedziałem, że Bełchatów zawsze ma pierwszeństwo, bo zbyt wiele zawdzięczam temu klubowi. Nie będę jednak czekał w nieskończoność.