Do zdarzenia doszło po sobotnim meczu PKO Ekstraklasy, w którym Puszcza Niepołomice mierzyła się z ŁKS-em Łódź. Bramkarz beniaminka Kewin Komar udał się ze stadionu Cracovii do Wiśnicza Małego.
Tam odbywał się festyn strażacki, z którego odebrać miał matkę swojej dziewczyny, a następnie wrócić do Bochni. W Wiśniczu bawiła się także grupa pseudokibiców Wisły Kraków.
Kibole z "Młodej Ferajny" rozpoznali piłkarza. Podeszli do niego i zaczęli mu grozić. W końcu zaczęli go bić, krzycząc, że to zemsta za przegrany mecz barażowy (Wisła uległa Puszczy 1:4). Bramkarzowi pomogli strażacy ochotnicy (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć
Do sprawy odniósł się klub 20-latka. Puszcza Niepołomice wydała oświadczenie, w którym zapewniła, że podjęto wszelkie niezbędne kroki prawne. Stanowczy sprzeciw wobec aktom agresji wyraziła także Wisła (więcej TUTAJ).
Jak poinformowało TVP Sport, z Kewinem Komarem skontaktował się prezes PZPN Cezary Kulesza. Zaoferował mu pomoc medyczną sztabu reprezentacji Polski, a także życzył bramkarzowi szybkiego powrotu do zdrowia.
Kewin Komar wskutek zdarzenia doznał uszkodzenia ręki i w rundzie jesiennej już nie zagra. Jeszcze w poniedziałek (28 sierpnia) miał natomiast zgłosić się na policję w sprawie sobotnich zajść.
Czytaj także:
- Glik wraca do Polski! Kontrakt już czeka na podpis
- Grożą dzieciom pobiciem. Obrzydliwe plakaty w Warszawie