[tag=600]
Raków Częstochowa[/tag] nie zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Zabrakło niewiele, bo mistrz Polski w dwumeczu z FC Kopenhagą był słabszy o zaledwie jednego gola. Kluczowa była porażka w Sosnowcu, bo w rewanżu "Medaliki" zremisowały na wyjeździe 1:1.
Bohaterem częstochowian był Łukasz Zwoliński. To on po wejściu z ławki rezerwowych wyrównał w 87. minucie. Co ciekawe, wykazał się nie tylko golem, ale także nie bał się wkroczyć do akcji, gdy gorąco się zrobiło na trybunach.
Po bramce na 1:1 było nerwowo pomiędzy polskimi i duńskimi kibicami. Na szczęście zawodnicy Rakowa ze Zwolińskim na czele zareagowali bardzo szybko. Napastnik w pomeczowej rozmowie opowiedział trochę więcej o tej sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć
- Kibice Kopenhagi sprowokowali naszych fanów i zaczęły się przepychanki, a nam kończył się czas i ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowaliśmy na boisku po wyrównującej bramce, były przerwy w grze. Podbiegłem więc z kilkoma zawodnikami pod sektor sympatyków Rakowa i poprosiliśmy ich, żeby sytuacja się uspokoiła, bo potrzebowaliśmy ich wsparcia, a nie tego, żeby sędzia przerwał mecz - mówi Zwoliński w "Dzienniku Zachodnim".
To podziałało. Fani z Częstochowy w porę się opamiętali i sędzia szybko mógł wznowić mecz. Przy odrobinie szczęścia Raków mógł pokusić się o gola na 2:1, który dałby dogrywkę, ale mistrz Danii ostatecznie utrzymał wynik 1:1 do samego końca.
Raków Częstochowa jednak nie kończy przygody z europejskimi pucharami. Jesienią ten zespół będziemy oglądać w fazie grupowej Ligi Europy.
O takie pieniądze zagra Raków Częstochowa w Lidze Europy. Na boisku leży fortuna >>
Jest szczery komentarz Grabary po meczu z Rakowem >>