Polacy na mundialu w Katarze pod koniec zeszłego roku nie grali efektownie, nie kreowali za dużo akcji, ale cel, jakim było wyjście z grupy, zrealizowali. Jak ustalili dziennikarze Wirtualnej Polski, Szymon Jadczak i Dariusz Faron, premier Mateusz Morawiecki obiecał za to reprezentantom kilkumilionową premię. Szczegóły tej sprawy opisaliśmy tutaj ->>.
Po naszej publikacji wybuchła afera, że polscy piłkarze zamiast skupić się na grze, dzielili skórę na niedźwiedziu. Oliwy do ognia dolał Łukasz Skorupski, który w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" stwierdził, że po tym, jak Biało-Czerwoni zapewnili sobie wyjście z grupy, atmosfera zgęstniała.
- (...) ale to tak się kłóciliśmy, że nie gadaliśmy z pewnymi zawodnikami. A dzień wcześniej razem śpiewaliśmy. Zbliżał się mecz z Francją. "Lewy" mówi, rada drużyny: "Panowie, dogadajmy się. Nie możemy myśleć o premii, tylko o meczu". Dogadaliśmy się, żeby już nie rozmawiać o tej premii - opowiadał bramkarz reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć
Po tych słowach wzrosło wzburzenie w opinii publicznej, a polskiej reprezentacji nie pomagał fakt, że żaden z pozostałych reprezentantów nie odniósł się do wywiadu Łukasza Skorupskiego. W końcu zrobił to kapitan kadry, Robert Lewandowski, ale dopiero teraz, po kilku miesiącach, użył tak dosadnych słów. Wcześniej był bardziej stonowany, a więcej przeczytasz w tym miejscu ->>.
- To jest moim zdaniem kolejna trucizna w tej reprezentacji. Łukasz Skorupski skłamał w tym wywiadzie - podkreślił napastnik reprezentacji Polski i FC Barcelony dla serwisu Meczyki.pl w rozmowie z Mateuszem Święcickim. - My byliśmy mega zszokowani o tym, co powiedział, po co to powiedział i dlaczego. Od razu po tym wywiadzie, cała drużyna spotkała się z Łukaszem. Powiedział, że źle został zrozumiany i nie użył takich słów. Tak nam to wytłumaczył - dodał Lewandowski.
Wątek podsumował tym, że cały zespół był zaskoczony opublikowaną wypowiedzią Skorupskiego, ale reprezentantom pozostało tłumaczenie, jakie przedstawił im bramkarz Bologni FC.
Kapitan polskiej reprezentacji wypowiedział się też na temat samej oferty premiera RP. - Po pierwsze, nie wyciągnęliśmy rąk po żadną premię. Po drugie, dostaliśmy niemoralną propozycję. Po trzecie - zostaliśmy w tej sytuacji sami. Pojawiło się wiele mitów wokół tej sprawy - wyznał Mateuszowi Święcickiemu Lewandowski.
Dodał, że czara goryczy przelała się w momencie, gdy jeden z członków sztabu miał poprosić piłkarzy o numery kont bankowych. - Zapaliła mi się wtedy czerwona lampka i zastopowałem to, powiedziałem "koniec". Nie dałem tych numerów - stanowczo podkreślił "Lewy". - Po tym, jak temat numerów kont się zamknął, powiedziałem chłopakom, żeby zrezygnować z tych pieniędzy. Oczywiście znalazło się kilku, którzy na to nie przystali i nie byli chętni - uzupełnił polski napastnik.
Czytaj również:
Niepokojące informacje ws. Szczęsnego