Naprawdę to powiedział. Haaland nie gryzł się w język przed kamerą

Getty Images / Marvin Ibo Guengoer / Na zdjęciu: Erling Haaland
Getty Images / Marvin Ibo Guengoer / Na zdjęciu: Erling Haaland

- Wściekłbym się, gdybym był na ich miejscu - przyznał Erling Haaland po zwycięstwie z Fulham (5:1). Napastnik Manchester City jest zdania, że jedna z bramek została niesłusznie uznana przez sędziego.

Reprezentant Norwegii był niekwestionowanym bohaterem rozegranego w sobotę spotkania, ale w pierwszej połowie Manchester City miał niemałe problemy z Fulham FC. Wynik otworzył Julian Alvarez po asyście Erlinga Haalanda, ale Tim Ream szybko odpowiedział i wpisał się na listę strzelców.

Przy stanie 1:1 doszło do sporej kontrowersji na Etihad Stadium. W piątej minucie doliczonego czasu Nathan Ake strzałem głową wpakował piłkę do siatki. Choć będący na pozycji spalonej Manuel Akanji absorbował uwagę bramkarza Fulham, to arbiter uznał bramkę.

W drugiej połowie Haaland pokazał klasę i skompletował hat-tricka. "The Citizens" rozbili drużynę przeciwną, natomiast na antenie "beIN Sports" Norweg przyznał otwarcie, że jego zespołowi nie należał się gol na 2:1.

- Moim zdaniem to był spalony. Nie winę graczy Fulham za ich gniewy. Po prostu żal mi ich, współczuję. Wściekłbym się, gdybym był na ich miejscu. To złe uczucie - tak Haaland skomentował decyzję sędziego głównego.

Przed przerwą reprezentacyjną Haaland zaprezentował próbkę swoich umiejętności strzeleckich i Manchester City wygrał 5:1. Z kompletem punktów w dorobku ekipa Pepa Guardioli jest na właściwej ścieżce, by obronić mistrzostwo Anglii.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gest Messiego! Ma klasę

Czytaj więcej:
Co ze Szczęsnym? Mamy nowe informacje
Co on wyprawia?! Kłopoty Lewandowskiego w Hiszpanii

Komentarze (0)