Biało-Czerwoni zagrali bardzo słabo, przez ponad 70 minut nie byli w stanie pokonać bramkarza Wysp Owczych. Udało się dopiero z rzutu karnego, a później drugiego gola dorzucił Robert Lewandowski.
- Druga połowa w Mołdawii była straszna, nawet porównując ją do pierwszej w dzisiejszym meczu. Teraz zawodnicy byli zaangażowani, grali z poświęceniem, ale być może chcieliśmy za bardzo. Brakowało nam chłodnej głowy, cierpliwości. Zgadzam się, że pierwsza połowa nie odpowiadała moim oczekiwaniom - mówił Fernando Santos na konferencji prasowej.
- W drugiej połowie poprawiliśmy grę. Takie mecze wygrywa się w taki sposób. Już to mówiłem - nie ma łatwych spotkań. Nasz przeciwnik był zamknięty na własnej połowie. Udawało nam się grać po ziemi, wygrywaliśmy pojedynki. Wydaje mi się, że po przerwie nie było żadnego strzału na naszą bramkę. Zepchnęliśmy rywala do obrony i pojawiły się sytuacje - komentował Portugalczyk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: najpierw tylko się przyglądał, a potem... Co za historia!
- Ja to rozumiem, ale jestem selekcjonerem od 12 lat i widziałem już wiele takich meczów. Czy pierwsza połowa była wstydliwa? Nie da się tego porównać z meczem z Mołdawią. Możemy powiedzieć, że dziś w pierwszej połowie nasza drużyna nie zaprezentowała się tak, jak oczekiwaliśmy. Przed meczem byliśmy pełni obaw. Wiedzieliśmy, że czeka nas pięć finałów i musimy wygrać - dodał.
Ani na minutę nie wszedł Matty Cash, ale nie ma to związku z żadnym urazem. Absencja piłkarza Aston Villi to jednak nie była jedyna niespodzianka w składzie. Wracający do kadry Grzegorz Krychowiak zaczął spotkanie od 1. minuty i był jednym ze słabszych na boisku, z kolei dowołany awaryjnie Paweł Wszołek okazał się pierwszym zmiennikiem.
- Wyszedłem z założenia, że to najlepsza drużyna, którą mam do dyspozycji. Każdy ma prawo do własnej opinii i ja to szanuję, ale często patrzy się indywidualnie, dlaczego zagrał ten, a nie inny, a nie myślimy o drużynie - podsumował Fernando Santos.
CZYTAJ TAKŻE:
Pierwsza połowa - fatalna. Druga? Przynajmniej strzeliliśmy gole
W końcu! Lewandowski czekał na to ponad dwa lata