Biało-czerwonych nie przytłoczyła gorąca atmosfera na trybunach w Tiranie. Polska rozpoczęła niedzielny mecz całkiem dobrze, potrafiła narzucić swój styl gry.
I udało się strzelić gola po stałym fragmencie, jednak został on anulowany przez VAR z uwagi na minimalnego spalonego Jakuba Kiwiora.
- To sprawiło, że niepotrzebnie się cofnęliśmy. Albańczycy mieli trochę więcej miejsca, zdobyli przepiękną bramkę. To pierwsze wnioski na gorąco, ale emocje przyćmiewają racjonalne myślenie i myślę, że nie ma sensu mówić o czymś konstruktywnym - mówił Bartosz Bereszyński przed kamerą "Polsatu Sport".
ZOBACZ WIDEO: Wejdzie w buty ojca? Syn Zidane'a już zachwyca
- Drugi gol jeszcze bardziej docisnął nas do dna, które dziś prezentowaliśmy na boisku. Myślę, że zawodnicy, którzy grali do końca cały czas wierzyli i robili wszystko, by cokolwiek dało nam jakąś nadzieję, natomiast przez cały mecz nie byliśmy w stanie dać sobie nadziei - kontynuował Bereszyński.
- Do straconego gola ten mecz wyglądał tak, jak chcieliśmy, żeby wyglądał. Zdawaliśmy sobie sprawę ze stanu murawy, wiedzieliśmy jaka będzie atmosfera na trybunach. Nie odstawialiśmy nogi, na początku wygrywaliśmy pojedynki, ale później przechylało się to coraz bardziej na stronę Albanii - podsumował 31-latek.
CZYTAJ TAKŻE:
Jak przejść obok meczu? Przykład dają Lewandowski i Krychowiak
Konsternacja w Albanii. Kuriozalne wykonanie polskiego hymnu