Fernando Santos został selekcjonerem reprezentacji Polski niemal dokładnie dziewięć miesięcy temu. Efekty jego pracy są przerażające.
Biało-czerwoni w pięciu meczach eliminacji Euro 2024 zdobyli zaledwie sześć punktów i są na czwartym miejscu w grupie. Sprawa awansu na główny turniej jest w tym momencie mocno dyskusyjna.
Mimo to selekcjoner ani myśli rezygnować. - Ani dziś, ani jutro nie podam się do dymisji - powiedział na konferencji prasowej.
Czy wierzy, że jutro będzie jeszcze selekcjonerem? - Zapytajcie prezesa Kuleszę - odparł. - Jeśli uzna, że dalsza współpraca nie ma sensu, to zawsze jest jakieś wyjście - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Wejdzie w buty ojca? Syn Zidane'a już zachwyca
Portugalczyk nie zgodził się z "atakującymi" go dziennikarzami na konferencji prasowej, którzy zarzucali mu m.in. to, że reprezentacja pod jego wodzą się nie rozwija.
- Wy nie chcecie rozmawiać o piłce nożnej, o taktyce, o tym, co dzieje się na boisku. Reprezentacja cały czas się rozwija. Ja miałem dziesięć treningów z tą drużyną. To nie jest siedem czy dziewięć miesięcy pracy. To jest dziesięć treningów - mówił.
- Nic nie jest jeszcze zakończone. Oczywiście teraz nie zależymy już tylko od siebie. Poza tym, dlaczego zapominamy o barażach? - dopytywał Fernando Santos.
Niby miał rację, natomiast Polska jest w grupie z Czechami, Albanią, Mołdawią i Wyspami Owczymi, więc można było oczekiwać czegoś więcej niż przedostatniego miejsca w tabeli po pięciu kolejkach.
- Włosi też nie awansowali na mundial, a byli wtedy trzecią drużyną w rankingu. Rozmowa w taki sposób nie ma sensu. Pyta się mnie pan, czy myślę o dymisji? Nie rozważam tego - przyznał po raz kolejny.
CZYTAJ TAKŻE:
Jak przejść obok meczu? Przykład dają Lewandowski i Krychowiak
Dość! Santos musi odejść (OPINIA)