Chyba nikt w styczniu tego roku nie przypuszczał, że Fernando Santos będzie selekcjonerem reprezentacji Polski zaledwie przez dziewięć miesięcy. A jednak - w środowe popołudnie PZPN ogłosił rozstanie z portugalskim szkoleniowcem.
Santos poprowadził reprezentację w zaledwie sześciu meczach, z których aż trzy kończyły się porażkami. Na dodatek wszystkie zostały poniesione w eliminacjach do Euro 2024. Przegrane z Czechami (1:3), Mołdawią (2:3) i Albanią (0:2) sprawiły, że dziś liczymy na udział w turnieju tylko dzięki regulaminowi związanemu z występami Polaków w ubiegłorocznej Lidze Narodów.
Lista zarzutów wobec 68-letniego trenera jest długa. Bardzo rozczarowany jego krótką kadencją jest chociażby Robert Podoliński, były trener m.in. Cracovii i Podbeskidzia Bielsko-Biała, obecnie dyrektor stołecznej Varsovii oraz ekspert TVP Sport i Kanału Sportowego.
- Liczyłem, że misja Fernando Santosa trochę potrwa i zakończy się już po Euro 2024. Szkoda tego projektu, bo przy podpisywaniu umowy z Portugalczykiem jego wybór wydawał się zasadny. Niestety, wykonaną przez niego pracę trzeba ocenić gorzej niż słabo - nie ukrywa.
ZOBACZ WIDEO: Piłkarzom nie chce się grać w reprezentacji? "Te małe rzeczy pokazują nastawienie drużyny"
Jego zdaniem najgorzej pracę Santosa oddaje tabela grupy E eliminacji do mistrzostw Europy. Biało-Czerwoni trafili na najsłabszych rywali w swojej historii, a po pięciu kolejkach mają zaledwie sześć punktów i zajmują przedostatnie miejsce, wyprzedzając jedynie Wyspy Owcze...
- Wiele odzwierciedla tabela grupy eliminacyjnej, ale to nie wszystko. Liczyliśmy na odmłodzenie reprezentacji, a tego nie dostrzegliśmy. W oczy razi też brak debiutantów za jego kadencji oraz brak logiki przy powołaniach. Tu przykładem może być powrót do drużyny narodowej Kamila Grosickiego akurat teraz - przekonuje Podoliński.
Fernando Santos zaskakiwał kibiców swoimi decyzjami - wspomnianego Grosickiego pomijał przy powołaniach, gdy ten był w znakomitej formie i wprowadzał na swoich plecach Pogoń Szczecin do europejskich pucharów. A dał mu zaproszenie do kadry, gdy sam skrzydłowy, podobnie jak jego klub, notuje fatalny okres.
Wielkim zaskoczeniem był także powrót do reprezentacji Grzegorza Krychowiaka, trudno było odnaleźć logikę przy wysyłaniu na trybuny w Tiranie Bartosza Slisza.
- Na dodatek w ostatnich meczach wszystko można było odgadnąć, ale nie to, w jaki sposób ta drużyna chce grać. Ciężko było doszukać się jakiegokolwiek klucza - dodaje nasz rozmówca.
Nie spełniły się też zapowiedzi Polskiego Związku Piłki Nożnej dotyczące obecności w sztabie kadry polskich asystentów czy zaangażowania Santosa w nasz system szkolenia piłkarzy i trenerów.
Podoliński: - Miał być polski asystent, pojawiały się zapewnienia, że selekcjoner będzie śledził piłkę młodzieżową, choć tego wymagania akurat nie rozumiałem. To my musimy wziąć odpowiedzialność za rozwój naszego futbolu, nie Fernando Santos. On miał dać swój autorytet i wielkie doświadczenie. Wydawało się, że spełniał te warunki, jednak wyniki są po prostu przerażające.
Jego zdaniem winę za ostatnie fatalne wyniki kadry ponoszą także piłkarze i według eksperta tym razem nie zrzucają z siebie tego odium.
- Oczywiście, wyniki pierwszych meczów można było zrzucić na karb poznawania przez Santosa nowego zespołu, ale w kolejnych już nie. A tak słabych wyników naprawdę się nie spodziewałem. Wina zawodników? Piłkarze zdają sobie sprawę, w jak ciężkiej sytuacji jest reprezentacja i nie uchylają się od odpowiedzialności. Ona jest zresztą niezaprzeczalna.
PZPN zapowiedział, że szybko ogłosi datę prezentacji nowego trenera Biało-Czerwonych. Ten będzie miał ogromnie trudne zadanie - od tzw. "afery premiowej" atmosfera w drużynie jest fatalna, czego publicznie nie kryją już nawet sami piłkarze.
Od czego powinien zacząć pracę nowy selekcjoner? Robert Podoliński nie ma wątpliwości.
- Przede wszystkim od podpisania logicznej umowy. Liczę, że tego czasu dostanie więcej i postawi na ewolucję w zespole. Nie stać nas na rezygnację z kluczowych piłkarzy, którzy teraz mocno obrywają. Selekcjoner będzie miał za zadanie nie tylko ugasić pożar, ale mieć plan naprawczy, który nie zakończy się na mistrzostwach Europy.
Według doniesień ze środowiska piłkarskiego największe szanse na posadę selekcjonera mają Marek Papszun i Michał Probierz, obecnie trenujący kadrę do lat 21.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty