Warto przypomnieć, że to Biało-Czerwone były losowane z pierwszego koszyka w drugiej dywizji Liga Narodów, więc - przynajmniej teoretycznie - są faworytem każdego ze spotkań. Tak też było w miniony piątek podczas wyjazdowego spotkania z Greczynkami, choć, jak przyznały nasze zawodniczki, to nie była jeszcze ten poziom, o który im chodzi.
- Trzeba cały czas grać swoją grę, a my trochę odpuściłyśmy. Dałyśmy im za dużo miejsca, by mogły grać swoją grę. Tak nie powinno być. Dlatego cieszę się, że to lepiej wyglądało w drugiej połowie - podkreśliła bramkarka Kinga Szemik w wywiadzie wideo dla Łączy Nas Piłka.
Ukrainki w pierwszej kolejce przegrały w Starogardzie Gdańskim z Serbią 1:2, choć to one jako pierwsze objęły prowadzenie Olhi Owdiczuk. W drugiej połowie gole Jeleny Canković oraz Neveny Damjanović pozwoliły piłkarkom z Bałkanów przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz "Messiego" z... Uzbekistanu. Wow!
- Ukraina to kolejny wymagający przeciwnik. Mam nadzieję, że wszystko to, co jest do poprawy po starciu w Atenach, zaprezentujemy w Gdyni - przyznała trener Nina Patalon.
Trzeba jednak pamiętać, że reprezentacja Polski przez tę edycję Ligi Narodów musi przejść bez kilku kontuzjowanych piłkarek - Pauliny Dudek, Małgorzaty Mesjasz, Adriany Achcińskiej czy Weroniki Zawistowskiej. Nie zmienia to faktu, że celem naszej kadry jest awans do wyższej dywizji, a to w konsekwencji da większe szanse na wywalczenie prawa gry w Mistrzostwach Europy w 2025 roku.
W całej historii Polki mierzyły się z Ukrainkami czternastokrotnie. Odniosły trzy zwycięstwa, dwukrotnie padał remis, a dziewięć razy wygrywały przeciwniczki. Wtorkowy mecz będzie więc dobrą okazją do podreperowania tego bilansu.
Kadra piłkarek grała już raz na Stadion Miejski w Gdyni. Przed rokiem 7 kwietnia w eliminacjach do mistrzostw świata rozbiła tam Armenię 12:0. Początek meczu Polska - Ukraina o godzinie 18:00. Transmisja w TVP Sport.
Czytaj również: Udana inauguracja reprezentacji Polski