Kiedy w czerwcu Ruch Chorzów wracał do PKO Ekstraklasy, wszyscy zdawali sobie sprawę, że utrzymanie się w niej w kolejnym sezonie będzie zadaniem trudnym, być może nawet trudniejszym niż wcześniejsze awanse.
Nikt jednak raczej nie wyobrażał sobie, że zespół będzie miał tak duże problemy i już w trakcie rundy trzeba będzie "łatać" skład. Trzy awanse z rzędu były efektem tytanicznej pracy wielu ludzi. Co roku, za wyjątkiem promocji z III ligi do II ligi, mówiło się, że drużyna robiła wynik ponad stan.
Po znalezieniu się w PKO Ekstraklasie, działacze Ruchu po raz kolejny wdrożyli to, co wcześniej się sprawdzało. Teoretycznie słabsze ogniwa zastąpiono nowymi zawodnikami. Nikt jednak nie chciał ryzykować i nie przepłacano. Stąd też na Cichą trafili w większości zawodnicy z co najwyżej średnimi umiejętnościami. Wyjątkiem byli Filip Starzyński, a następnie Miłosz Kozak i Tomas Podstawski, którzy do drużyny dołączyli niedawno.
Trener Jarosław Skrobacz miał drużynę odpowiednio "posklejać" i z każdą kolejką wszystko miało wyglądać lepiej. Tymczasem w pierwszych dziewięciu kolejkach Niebiescy wygrali tylko raz, z ŁKS-em (2:0). W wielu meczach mieli ogromne problemy z kreowaniem okazji.
Do tego chorzowianom nie sprzyjało szczęście. Gdyby je mieli, to punktów byłoby o kilka więcej, co dawałoby miejsce w okolicach środka tabeli. Tymczasem już na początku sezonu zrobiło się nerwowo.
ZOBACZ WIDEO: Najdziwniejszy rzut karny w historii piłki?
Z Rakowem (3:5) w niedzielę w Gliwicach Ruch bardzo dobrze zaprezentował się w ofensywie. Problem pojawił się tam, gdzie pojawić się musiał, czyli w obronie. W Fortuna I lidze Niebiescy tracili niewiele bramek, ale już przed sezonem przestrzegano, że tutaj wszystko może się dość szybko rozsypać.
Mistrzowie Polski obnażyli wszystkie mankamenty obrony Ruchu, kilku zawodników wręcz zweryfikowali pod kątem ich ekstraklasowego poziomu. Co gorsza, w środę Niebiescy pogrążyli się po raz kolejny, przegrywając w Fortuna Pucharze Polski z naszpikowaną juniorami Legią II Warszawa. I tutaj ponownie okazało się, że defensywa to obecnie największy problem beniaminka.
W obecnej sytuacji zespołu w PKO Ekstraklasie, gra pożegnanie się z Pucharem Polski to najmniejszy problem. Przy Cichej wszyscy już myślą o sobotniej potyczce w Krakowie z Puszczą Niepołomice. Celem są trzy punkty. Niepowodzenie z beniaminkiem, z którym Ruch ostatnio regularnie wygrywał w lidze i grach kontrolnych, może sprawić, że w klubie może dojść do tąpnięcia.
Może, ale nie musi. W Chorzowie od dłuższego czasu pokazują, że najważniejszy jest spokój. Tym razem jednak zacząć działać trzeba. Niebieski statek obrał niebezpieczny kurs. Prawda jest okrutna. Obecnie to Niebiescy są głównym kandydatem do spadku. Ratuje ich to, że to wciąż dopiero pierwsza faza sezonu.
Czytaj także:
Ruch Chorzów po raz kolejny skrzywdzony przez sędziów
Niewypał transferowy Rakowa może odejść. Są nowe informacje