On rzucił wyzwanie Lewandowskiemu. Rzeczywistość przekroczyła oczekiwania

Getty Images / Florencia Tan Jun / Na zdjęciu: Jude Bellingham
Getty Images / Florencia Tan Jun / Na zdjęciu: Jude Bellingham

To zdecydowanie największy wygrany pierwszej fazy sezonu w Hiszpanii. Sprowadzony za ponad 100 milionów euro Jude Bellingham ciągnie za uszy piłkarzy Realu Madryt. Anglik dość niespodziewanie przystąpił do wyścigu o koronę króla strzelców.

W tym artykule dowiesz się o:

Wcześniej na Santiago Bernabeu występowało zaledwie pięciu angielskich piłkarzy z Davidem Beckhamem i Michaelem Owenem na czele. Po kilkuletniej przerwie w stolicy Hiszpanii zameldował się kolejny reprezentant "Synów Albionu". 20-latek był rozchwytywany na rynku transferowym, ale prezydent Florentino Perez nie musiał się długo zastanawiać, gdy zwietrzył okazję.

Po trzech latach spędzonych w Borussii i zdobyciu tytułu piłkarza sezonu w Bundeslidze, było jasne, że Dortmund stał się za mały dla wychowanka Birmingham City. Wicemistrzowie Niemiec zarobili ponad trzy razy więcej niż w 2020 roku, kiedy Jude Bellingham przychodził na Signal Iduna Park. Środkowy pomocnik jest jednocześnie drugim najdroższym piłkarzem w całej historii Realu Madryt (103 miliony euro).

Jak prawdziwy lis pola karnego

W wieku 10 lat Bellingham napisał w szkolnym wypracowaniu, że w przyszłości chciałby reprezentować Anglię na arenie międzynarodowej. Dekadę później rzeczywistość przekroczyła jego najśmielsze oczekiwania. Urodzony w 2003 roku zawodnik już może pochwalić się występami na mundialu i wicemistrzostwem Europy. Z dortmundczykami wygrał krajowy puchar.

Na wczesnym etapie kariery zaczął przejawiać wielki talent i wspinając się po kolejnych szczeblach, dotarł do Madrytu. Carlo Ancelotti bardzo szybko sprawił, że gracz wskoczył na jeszcze wyższy poziom. W związku z tym, że na ten moment Real nie ma klasowej "dziewiątki", szkoleniowiec przydzielił więcej zadań ofensywnych nowej gwieździe. Były filar Borussii odpłaca się za zaufanie z nawiązką.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kosmiczna sztuczka piłkarza z Niemiec! Jak on to zrobił?

- Myślę, że czysto piłkarsko jestem 10 razy lepszy niż w poprzednim sezonie. Moim zdaniem, mogę nauczyć się czegoś od każdego. Poziom tutaj jest tak wysoki, że staram się wchłaniać wszystko jak gąbka - tłumaczył sam zainteresowany w rozmowie z klubową telewizją. Patrząc jedynie na statystyki, Bellingham zanotował naprawdę spory progres w wielu elementach gry.

Rzadko kiedy zdarza się, by piłkarz tak szybko zaaklimatyzował się w zupełnie nowym otoczeniu. Pięć bramek i asysta w sześciu rozegranych spotkaniach ligowych pozwalają kibicom Realu wierzyć, że Bellingham nawiąże z Robertem Lewandowskim walkę o koronę króla strzelców. Gdyby tego było mało, Anglik uratował "Królewskich" w meczu pierwszej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów z Unionem Berlin (1:0).

Nie da się ukryć, że odejście Karima Benzemy było dużym ciosem dla wicemistrzów Hiszpanii, biorąc pod uwagę fakt, że Perezowi nie udało się sfinalizować transferu Kyliana Mbappe. Ancelotti musiał zmienić system gry, ale Bellingham idealnie wpasował się w układankę trenera. Jego współpraca z Brazylijczykami Viniciusem Juniorem oraz Rodrygo Goesem układa się wręcz wzorowo.

Strzelanie goli ma we krwi

Jego ojciec, Mark Bellingham, zapisał na swoim koncie ponad 700 trafień w amatorskim futbolu, więc umiejętność zdobywania bramek ma w genach. Do drużyny młodzieżowej Birmingham City trafił w wieku siedmiu lat i od początku robił furorę w młodzieżowych rozgrywkach. Młokos w pewnym sensie zapracował sobie na status legendy, bo po transferze do Borussii klub zastrzegł numer "22", z którym występował.

Już z "piątką" na plecach Bellingham pracuje na swoją markę w koszulce Realu. Z dużą regularnością trafia do siatki i robi wszystko, by Birmingham zarobiło dodatkowe 30 milionów na jego transferze, zgodnie z klauzulami w umowie. Utalentowany zawodnik zaskarbił sobie sympatię lokalnych kibiców. Fani odwdzięczyli mu się choćby po wygranym 2:1 starciu z Getafe CF.

- Po tym, jak zdobyłem bramkę, na stadionie było najgłośniej, odkąd pamiętam. Kiedy na koniec kibice zaśpiewali "Hey Jude", dostałem gęsiej skórki. Chciałem po prostu odwrócić się, stać nieruchomo i tego posłuchać. Pamiętam, że nogi mi się wtedy trzęsły - Bellingham w pomeczowej rozmowie przyznał, że był pod wrażeniem atmosfery, jaką stwarzają fani na Santiago Bernabeu.

To początki Bellinghama w Realu. Transfer był marzeniem gracza. Jeśli nie spocznie na laurach, może być ikoną utytułowanego klubu. Ancelotti nie ma wątpliwości, że to tylko przedsmak i piłkarz zajmujący fotel lidera klasyfikacji strzelców nie osiągnął jeszcze szczytu swoich możliwości. Najlepsze dopiero przed nim.

Niespodziewanie Bellingham jest najskuteczniejszym zawodnikiem Realu, zamierzającego zdetronizować FC Barcelonę w La Lidze. Nominalny pomocnik idzie niemal łeb w łeb z Lewandowskim i w sobotę będzie chciał wyśrubować swoje statystyki. Podopieczni Ancelottiego zagrają z sensacyjnym liderem tabeli, czyli Gironą (początek o godz. 18:30).

Rafał Szymański, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Czarny scenariusz dla Barcelony. Padło słowo "bankructwo"
Bramka roku? To trzeba zobaczyć! (wideo)

Komentarze (0)