Na absencji w Niemczech PZPN może stracić miliony euro, a sytuacja Biało-Czerwonych jest bardzo kiepska. Po pięciu rozegranych spotkaniach mają zaledwie 6 punktów, co daje im 4. (przedostatnie) miejsce w tabeli grupy E. Niżej sklasyfikowane są tylko Wyspy Owcze, czyli nasz najbliższy przeciwnik.
O awans z dwóch pierwszych lokat może być już bardzo trudno, wciąż natomiast otwarta pozostaje dla nas ścieżka barażowa. Do niej możemy wejść nawet z bardzo niskiej pozycji, gdyż o udziale w tej dodatkowej rozgrywce decydują wyniki Ligi Narodów, a tam utrzymaliśmy się w najwyższej dywizji.
Brak awansu to ogromne straty
Za samo wejście do turnieju finałowego UEFA nie przewiduje premii dla poszczególnych federacji, choć tę regulację można różnie interpretować. W przypadku mistrzostw świata FIFA każdemu z uczestników zapewniła 9 mln dolarów za przyjazd na imprezę.
Wcześniej ułamek tej sumy był nagrodą za wywalczenie awansu. Jeśli chodzi o Euro, takiego rozgraniczenia nie ma. Po ewentualnym wejściu na imprezę główną, na konto PZPN trafi 9,25 mln euro. Przy obecnym kursie daje to niemal 42 mln zł.
Uniknąć kompromitacji na kilku polach
Widać zatem, jak wielkim problemem byłaby dla Polski absencja w turnieju, na który pojedzie niemal pół Europy (miejsc jest aż 24).
Po dymisji Fernando Santosa, za misję uratowania celu głównego odpowiada Michał Probierz, lecz jego margines błędu jest właściwie zerowy.
Walka o uniknięcie kompromitacji rozpocznie się już w czwartek, gdy nasi reprezentanci zmierzą się na wyjeździe z Wyspami Owczymi. Pierwszy gwizdek sędziego o godz. 20.45. Transmisja w TVP 1 i Polsacie Sport Premium 1.
Równolegle w naszej grupie Albania będzie się mierzyć z Czechami.
Trzy dni później, w niedzielę o godz. 20.45, Biało-Czerwoni podejmą Mołdawię.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: W Polsce to nie do pomyślenia. Niezwykłe przeżycie kibica