Wojciech Szczęsny (4). Przy straconej bramce to nie on zawinił, ale trochę wcześniej źle zachował się przy wyjściu na przedpole, minął się z piłką i już wtedy było niebezpiecznie. A dalej? Co miał, to złapał, a nie było tego dużo.
Tomasz Kędziora (2). Winny utraty gola. To nie było krycie, to był kryminał w polu karnym. Kompletnie odpuścił rywala, był wyraźnie spóźniony. Nerwowy od samego początku, nie potrafił opanować piłki, zawsze musiał ją poprawić 2-3 razy, dopiero później podawał. W ten sposób trudno o przyspieszenie akcji.
Patryk Peda (4). Ten, który najmniej rzucał się w oczy. W pierwszej połowie miał kilka nerwowych podań, raz niebezpiecznie stracił piłkę i uruchomił kontrę Mołdawii, ale na szczęście bez konsekwencji.
Jakub Kiwior (4). Czasem brał się za rozgrywanie, gdy widział nieporadność kolegów. Mógł mieć asystę, to on wrzucał na głowę Wszołka, gdy ten pudłował o centymetry. W defensywie ustrzegł się poważniejszych pomyłek, choć trudno powiedzieć o nim, by emanował spokojem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: akcja-marzenie! Mbappe dostał brawa od kolegi
Paweł Wszołek (4). Trudny do oceny, bo z jednej strony doszedł do dwóch świetnych sytuacji, należał do wyróżniających się zawodników, ale jednak obie te okazje zmarnował. Najpierw źle trafił w piłkę, a następnie główkował tuż obok słupka. Chętnie podłączał się do akcji ofensywnych, walczył z obrońcami reprezentacji Mołdawii, stoczył wiele pojedynków. Brakowało trochę precyzji przy dośrodkowaniach, bo miał przynajmniej 2-3 takie, z których powinien wycisnąć więcej.
Patryk Dziczek (2). W destrukcji jeszcze jakoś to wyglądało, zanotował parę odbiorów, natomiast jakakolwiek gra do przodu w jego wykonaniu nie istniała. Wyglądało to jak powrót do Grzegorza Krychowiaka. Hamulcowy drużyny. Nic dziwnego, że został zmieniony już w przerwie.
Sebastian Szymański (3). Przeciętnie, oczywiście jak na swój potencjał. Nie potrafił uporządkować gry w pierwszej połowie. Jako jeden z niewielu szukał trudniejszych podań, mniej oczywistych wyborów, ale niewiele z tego wynikało.
Piotr Zieliński (4). Tylko w pierwszym kwadransie naliczyliśmy mu trzy fatalne straty na własnej połowie. Można mówić, że koledzy go nie wspierali, natomiast od piłkarza tego kalibru należy wymagać, że da coś ekstra od siebie. Zapisujemy asystę przy bramce i generalnie dużo lepszą grę w drugiej połowie, natomiast dalej nie było w tym żadnego efektu "wow".
Przemysław Frankowski (4). Uczestniczył w większości akcji. Miał niespożyte siły do biegania, nie bał się wejść w drybling. Zabrakło tylko konkretu z jego strony.
Karol Świderski (6). Kapitalnie zachował się w 53. minucie. Ograł rywala w polu karnym i dał wyrównanie po płaskim strzale. I de facto powinien mieć wtedy dublet, ale pod koniec pierwszej połowy nie wykorzystał znakomitej okazji. Pokazywał się do gry, był aktywny. Gdyby skuteczniejszy był Wszołek, to przy jego nazwisku widniałaby też efektowna asysta piętką.
Arkadiusz Milik (2). Po fatalnym meczu z Wyspami Owczymi utrzymał miejsce w składzie. I zagrał dokładnie tak samo. Przez długi czas niewidoczny, nie otrzymywał podań, a kiedy już miał okazję, to z pięciu metrów dwukrotnie strzelił prosto w bramkarza. Paradoks polega na tym, że to on zaliczył niewidzialną asystę przy golu na 1:1, gdy intuicyjnie przepuścił piłkę do Świderskiego. Ale to jedynie potwierdzenie, że lepiej, gdy nie dotyka piłki.
Rezerwowi:
Bartosz Slisz (5). Trudno powiedzieć, czy to przez jego obecność na boisku Polacy uspokoili grę w drugiej połowie i zaczęli dominować nad Mołdawią. Pozostawiamy notę wyjściową, bo w zasadzie nic nie popsuł i raczej wywiązał się ze swoich zadań.
Filip Marchwiński, Adam Buksa, Jakub Kamiński, Kamil Grosicki - grali zbyt krótko, by ich ocenić.
CZYTAJ TAKŻE:
Pachniało sensacją w meczu Czechy - Wyspy Owcze! Przesądził rzut karny
Tomaszewski nie gryzie się w język. "Gó**o mnie to obchodzi"