Przypomnieli niezwykłą historię z Kazimierzem Deyną

Getty Images / PA Images / Na zdjęciu: Kazimierz Deyna
Getty Images / PA Images / Na zdjęciu: Kazimierz Deyna

W poniedziałek (23 października) obchodziliśmy 76. rocznicę urodzin wielkiego polskiego piłkarza Kazimierza Deyny. Z tej okazji jego sylwetkę przypomniał jego angielski klub, Manchester City.

W latach 1968-1978 Kazimierz Deyna reprezentował Polskę, a przez ostatnie pięć lat był nawet kapitanem drużyny narodowej. To wówczas o transfer piłkarza Legii Warszawa zabiegały cenione kluby, takie jak AC Milan, Real Madryt czy Bayern Monachium. Wojskowych opuścił jednak dopiero w 1978 roku.

Deyna trafił do Manchesteru City. Działacze cieszyli się, że ich składzie znalazł się piłkarz o uznanej sławie w Europie i uczestnik mundiali z 1974 i 1978 roku. Polak skończył 31 lat, gdy w końcu udało mu się wyjechać z kraju.

Manchester City opisał na swojej stronie internetowej, że wydostać "Kazia" (tak nazywali go Anglicy) z Polski wcale nie było łatwo. Najpierw trzeba było uregulować jego stosunek do służby wojskowej, a dopiero wówczas można było zasiąść do rozmów z Legią.

Warszawski klub żądał za Deynę około 100 tys. funtów. Strona polska nie była jednak zainteresowana transakcją gotówkową. Zamiast pieniędzy chciała sprzętu elektronicznego, takiego jak kserokopiarki czy drukarki.

Była to niecodzienna sytuacja, ale Manchester City był wówczas sponsorowany przez giganta elektronicznego, firmę Brother. Ta zgodziła się wesprzeć klub i zapłaciła za transfer najnowocześniejszym sprzętem.

Deyna był piłkarzem "Obywateli" od 1978 do 1981 roku. Jego karierę zahamowała kontuzja. Mimo tego zdołał strzelić dla angielskiego klubu 13 goli. Następnie zdecydował się wyjechać do USA, gdzie przez kilka lat grał dla San Diego Sockers. Tutaj zmarł tragicznie w wypadku samochodowym 1 września 1989 roku.

Czytaj także:
"Historyczne wydarzenie". Media rozpisują się o meczu Barcelony
Mistrz świata tłumaczy się z wpadki dopingowej. Mourinho z niego zakpił!

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!

Komentarze (0)